Jakub Artych: O waszym ostatnim spotkaniu można powiedzieć, że zwycięstwo przyszło: lekko, łatwo i przyjemnie. Zgodzisz się z tym?
Marcin Malczyk: Na pewno rozmiary wygranej mogą na to wskazywać, jednak musieliśmy się do tego spotkania mocno przygotować i na boisku udało nam się zrealizować założenia przedmeczowe.
[b]
Wygraliście różnicą 30 punktów. To rywal zagrał tak słabo, czy to MOSiR pokazał swoją dominację i siłę?[/b]
- Chcielibyśmy bardzo, żeby to świadczyło o naszej sile, ale jednak myślę, że różnica była wynikiem dołku w jakim się obecnie znajduje zespół z Pruszkowa i stąd taka wysoka wygrana.
W wielu meczach pokazałeś się z bardzo dobrej strony. Kilka razy również trafiłeś do najlepszej piątki naszego portalu. Czujesz się jednym z liderów tej drużyny?
- Staram się wykonywać jak najlepiej swoją prace. Co do liderów to w naszej drużynie jest ich zdecydowanie kilku i z tego należy się cieszyć, gdyż drużyny przeciwne nie mogą się skupiać na wyłączeniu tylko i wyłącznie jednego z nas.
Co jest według ciebie największą siłą MOSiRu Krosno w tym sezonie?
- Myślę że ta właśnie zespołowość, szerokość składu i dosyć już dobre zgranie.
W tym roku przegraliście już trzy mecze na obcych parkietach. Skąd się bierze niemoc drużyny z Krosna w spotkaniach wyjazdowych?
- Trzeba przede wszystkim zauważyć, że nie przegraliśmy ze słabymi zespołami, które u siebie dodatkowo są zmobilizowane przed własną publicznością. W każdym z tych meczów liderzy swoich drużyn stawali na wysokości zadania i stąd nasze porażki. W pierwszej części sezonu udawało się szczęśliwie wygrywać takie wyjazdy, teraz troszkę tego szczęścia brakuje, ale mamy nadzieje, że powróci w najbardziej odpowiednim czasie.
W poprzednim sezonie występowałeś w ekstraklasie. Jak ocenisz w takim razie poziom I-ligowych rozgrywek?
- Poziom rozgrywek jest naprawdę wysoki. W ekstraklasie oraz w I lidze jest coraz mniej zespołów, co powoduje dużą liczbę solidnych graczy na tym poziomie.
Jak ci się żyje w Krośnie? Chciałbyś zostać tutaj dłużej, niezależnie od tego czy ekipa z Podkarpacia awansuje do TBL?
- W Krośnie nie jestem po raz pierwszy w karierze, więc znam już to miasto i żyje mi się tu dobrze. Co do kolejnego roku to będziemy o tym rozmawiać po zakończeniu obecnego sezonu z żoną, jak również przede wszystkim musi się pojawić propozycja z klubu.
W ostatniej kolejce lider rozgrywek przegrał z WKK ProBiotics Wrocław, z którym wy również niedawno ponieśliście porażkę. Myślisz, że beniaminek może być czarnym koniem rozgrywek?
- Myślę, że już można ich tak nazwać, jednak mnie to szczególnie nie dziwi. Mają bardzo dobrego trenera - Pawła Turkiewicza z którym miałem przyjemność pracować w Gdyni, gdy zrobiliśmy awans do ekstraklasy ze Startem. Kilku zawodników nie jest anonimowych na ligowych boiskach, a młodzież szkolona we Wrocławiu zawsze należała do najlepszych w kraju.