Od samego początku sobotniej potyczki nie układała się gra faworytowi z Włocławka. - Idąc na wymianę z ekipą z Tarnobrzega, a to zrobiliśmy, to jest bardzo ciężko ich pokonać. Od początku meczu poczuli wiatr w żagle. Nie dało się ich zatrzymać. Nie można z nimi tak grać. Byli od nas lepsi. Od początku trafiali i to ich popchnęło do przodu. Złapali wiatr w żagle. W ekstraklasie nie da się odrobić w ostatniej kwarcie ponad 10-punktowej straty. Nasz słaby początek o wszystkim zdecydował - powiedział rzucający Anwilu Włocławek Piotr Pamuła.
Anwil w Tarnobrzegu nie zagrał dobrych zawodów. Zespół z Kujaw ostatnio jest w lekkim kryzysie. Z kolei Jeziorowcy zagrali bardzo dobry mecz i zasłużenie wygrali. - Wiedzieliśmy, że rywale się przed nami nie położą. Podstawowy nasz błąd był taki, że pozwalaliśmy im od początku meczu trafiać. Dla Jeziora to jest woda na młyn. Obrona była poniżej oczekiwań. To, że udało nam się w końcówce zniwelować straty, to było nasze szczęście - dodał.
Goście z Włocławka zagrali mocno osłabieni, bowiem na parkiecie pojawiło się siedmiu graczy, z czego jeden nie zagrał zbyt wiele minut. Miało to zapewne także duży wpływ na przegraną w Tarnobrzegu. - Na pewno tak. Nie ma sensu o tym mówić. Nie może być tak, że przez cały sezon mówimy, że nie mamy pełnego składu, że zawsze kogoś brakuje. Każdy zespół jest w przebudowie. Zawsze są jakieś ruchy kadrowe. My mieliśmy do gry 7 graczy, gospodarze 9. to nie jest jakaś wielka różnica. Byliśmy słabsi i przegraliśmy - kontynuuje.
Anwil to jednak jest zespół, który od dawna jest topową ekipą i mimo przegranej nadal liczy się w walce o medale. - Jak widać liga jest atrakcyjna i Jezioro wygrało z pretendentem do zwycięstwa. Gratuluje im tego sukcesu. Oby tak liga tak wyglądała. Aczkolwiek żałuję, że to my nie cieszymy się z końcowego wyniku - zakończył Piotr Pamuła.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!