Przed meczem niemal wszyscy skazywali AZS Koszalin na pożarcie w tym spotkaniu z racji tego, że w ekipie gospodarzy zabrakło Seka Henry'ego, który został zawieszony przez ligę. Ten fakt chyba nieco za bardzo uśpił zielonogórzan, którzy od samego początku mieli problemy z dobrze usposobionymi Akademikami.
- Wiedzieliśmy, że to będzie trudne spotkanie. AZS grał w tym meczu bez swojego lidera - Seka Henry'ego, ale to była idealna okazja dla zmienników. Mogli udowodnić swoją przydatność i wartość do zespołu i to właśnie zrobili - podkreślał zaraz po zakończeniu spotkania Przemysław Zamojski, autor 12 punktów. Polski rzucający był drugim strzelcem w zespole Mihailo Uvalin. Więcej oczek zgromadził jedynie Vladimir Dragicević (17 punktów).
W końcówce Stelmet miał swoje szanse, ale ani Łukasz Koszarek ani Aaron Cel nie trafili swoich rzutów z dystansu. - Mieliśmy trzy rzuty, żeby wyjść na prowadzenie, ale nie wykorzystaliśmy tego i przegraliśmy ostatecznie dwoma punktami. Myślę, że to my raczej zagraliśmy słabe zawody, niż byliśmy rozpracowani. Nie trafialiśmy sporo prostych rzutów spod kosza. Nie potrafiliśmy odskoczyć rywalowi - oceniał Zamojski.