Do czterech razy sztuka! Washington Wizards po raz pierwszy w sezonie, po trzech wcześniejszych porażkach, pokonali bezpośrednich rywali z Konferencji Wschodniej - Toronto Raptors. Nie był to jednak zwykły mecz jakich wiele. Nie co dzień jesteśmy świadkami trzech dogrywek, a tym bardziej - gdy bohaterem zostaje człowiek znad Wisły.
Śmiało można powiedzieć, że Marcin Gortat rozegrał najlepsze spotkanie w dotychczasowej przygodzie z zawodową koszykówką. Łodzianin spędził na placu boju aż 51 minut, zdobywając w tym czasie 31 punktów - najwięcej w karierze, trafiając przy tym 12 na 23 oddane rzuty z gry oraz 7 na 11 z linii rzutów wolnych. Center ponadto zapisał w swoich statystykach jeszcze 12 zbiórek i 4 bloki, notując tym samym już 22. double-double w trwających rozgrywkach.
Gdyby nie Polak, mecz zakończyłby się już po 48 minutach gry. 30-latek zebrał bowiem piłkę po niecelnej próbie Bradleya Beala i rzutem spod samego kosza doprowadził do wyrównania. W pierwszym doliczonym czasie stan rywalizacji wyrównał natomiast John Wall, a szansy na zwycięstwo ponownie nie wykorzystał gracz Toronto Raptors - Kyle Lowry.
0,1 sek. - dokładnie tyle zabrakło do szczęścia przyjezdnym z Verizon Center. Beal tym razem umieścił piłkę w koszu, ale jak się okazało po dokładnym przeanalizowaniu akcji - już po syrenie kończącej drugą dogrywkę.
Jak mówi powiedzenie: co się odwlecze, to nie uciecze. Trzeci over time ułożył się już po myśli stołecznych, a duży wkład miał w tym również Marcin Gortat, który akcją 2+1 doprowadził do remisu po 127. Wizards po heroicznym boju triumfowali ostatecznie 134:129, wygrywając już po raz piąty z rzędu, a trzydziesty w sezonie 2013/2014.
- Myślę, że dziś wieczorem po prostu ciągle walczyliśmy. Nie ulegliśmy zmęczeniu, nie poddawaliśmy się. Bez względu na wszystko po prostu graliśmy i na szczęście mamy zwycięstwo - mówił po meczu zadowolony Trevor Ariza, autor 16 "oczek" i 10 zbiórek.
Oprócz Polaka, 31 punktów skompletował również John Wall, a 13 dorzucił z ławki Chris Singleton. Po stronie przegranych świetnie spisywał się DeMar DeRozan, ale nawet jego 34 "oczka" nie pomogły Dinozaurom w odniesieniu sukcesu. Warto jeszcze dodać, że gospodarze z Kanady od drugiej kwarty musieli radzić sobie bez Terrence'a Rossa, który w tej części pojedynku nabawił się urazu. Najlepsze w sezonie 26 punktów zdobył jeszcze Wenezuelczyk - Greivis Vasquez.
Toronto Raptors - Washington Wizards 129:134 (27:21, 27:36, 24:26, 28:23, d1. 8:8, d2. 4:4, d3. 11:16)
(Gortat 31, Wall 31, Ariza 16 - DeRozan 34, Vasquez 26, Lowry 18)
{"id":"","title":""}
Miami Heat nie zwalniają tempa. Obecni mistrzowie NBA wygrali już dziewiąty mecz z dziesięciu rozegranych w lutym i zamykają miesiąc z imponującym bilansem 41-14. Podopieczni Erika Spoelstry tym razem bez problemów rozprawili się z New York Knicks, a 31 punktów po trafieniu 13 na 19 oddanych rzutów zdobył grający z powodu złamanego nosa w masce - LeBron James.
- Wyglądał groźnie. Tak długo jak grał agresywnie, był naszym kluczem do sukcesu - mówił o swoim podopiecznym pierwszy szkoleniowiec zespołu z Florydy.
Dla drużyny z Big Apple to już natomiast czwarta kolejna porażka, która coraz bardziej oddala ich od strefy play-off. W AmericanAirlines Arena na nic zdało się 29 "oczek" Carmelo Anthony'ego czy 19 i 16 zbiórek Tysona Chandlera. Knicks zabrakło skuteczności. Rzucając z 37-procentowym powodzeniem nie można myśleć o pokonaniu drużyny pokroju Miami Heat.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Wyniki:
Indiana Pacers - Milwaukee Bucks 101:96 (30:15, 20:35, 23:16, 28:30)
(Hibbert 24, George 18, Stephenson 18 - Knight 23, Middleton 22, Mayo 14)
Miami Heat - New York Knicks 108:82 (28:22, 27:28, 32:14, 21:18)
(James 31, Wade 23, Chalmers 11, Cole 11, Allen 11 - Anthony 29, Chandler 19, Smith 11)
Denver Nuggets - Brooklyn Nets 89:112 (8:29, 28:30, 20:30, 33:23)
(Foye 15, Hickson 14, Faried 14, Brooks 13 - Pierce 18, Thornton 10 Plumlee 10, Johnson 10)