Porażka goni porażkę (relacja)

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Stal Stalowa Wola przed rozpoczęciem rozgrywek była uznawana za głównego faworyta do awansu. Jednak Stalowcy od dłuższego czasu zmagają się z problemami kadrowymi.

W tym artykule dowiesz się o:

...jak w kalejdoskopie...

Fani Stali liczyli bardzo, że ich pupile w końcu się przełamią i odniosą zwycięstwo. Początek meczu nie napawał jednak optymizmem. Pierwsze punkty zdobyli goście za sprawą Piotra Pamuły, syna szkoleniowca Stalówki, Bogdana Pamuły. Szybko jednak trójkę trafił Michał Wołoszyn. Chwile potem za trzy trafił Piotr Ucinek i Stal prowadziła 6:2. Po ponad trzech minutach na prowadzenie 7:6 wyszli goście za sprawą Mateusza Bartosza. Gospodarze nie dali za wygraną i w 4. minucie wyszli na prowadzenie 10:7. W połowie pierwszej kwarty ponownie prowadzili goście, którzy tą część meczu wygrali 18:14.

Odskoczyli

Stalowcy ambitnie gonili Polonię od początku drugiej kwarty. Udało im się osiągnąć upragniony cel w 13. minucie. Wtedy to za sprawą Ucinka na tablicy widniał remis po 23, a minutę później miejscowi wyszli na prowadzenie 26:24. Ta część sobotniego widowiska należała do ambitnie grających gospodarzy, którzy z minuty na minutę stopniowo powiększali przewagę. W 16. minucie trójkę trafił Bartłomiej Szczepaniak i było 29:26. Ostatecznie na przerwę oba zespoły schodziły przy wyniku 37:30 dla drużyny z Podkarpacia.

Znowu sędziowie

Początek trzeciej kwarty Stalowcy widocznie przespali. Wykorzystali to goście, którzy po ponad dwóch minutach gry w tej odsłonie meczu doprowadzili do stanu 37:35. Dobrze dla Stalówki, że w swoich szeregach ma Rafała Partykę, który zdobywał punkty dla gospodarzy. Gdy w końcu Stalowcom zaczęło coś wychodzić, we wszystko wmieszali się sędziowie, którzy podjęli dość problematyczne decyzje. Na nieco ponad półtorej minuty do zakończenia tej kwarty, za sprawą wspominanego wcześniej Partyki, koszykarze ze Stalowej Woli odskoczyli na 48:39. Ponownie wtedy dali o sobie znać arbitrzy. Na kilkanaście sekund przed końcem tej odsłony meczu przewinieniem technicznym został ukarany Szczepaniak. Cztery rzuty wolne wykorzystał doświadczony Leszek Karwowski i zrobiło się 48:45. Jeszcze równo z końcową syreną trafił Marcin Kołowca i przed ostatnią kwartą wynik był na styku. Stal nie potrafiła mądrze rozgrywać piłki. - Widać brak w zespole Stali Pawła Pydycha - mówił po meczu Karwowski.

Tradycji stało się zadość

Stało się to, czego obawiali się fani zielono-czarnych. W poprzednich meczach Stalowcy grali słabo w ostatniej kwarcie. Podobnie było w sobotę. Goście w ciągu półtorej minuty odrobili straty i wyszli na prowadzenie 51:50. Dwie minuty potem za sprawą Szczepaniaka gospodarze ponownie objęli prowadzenie - 55:52. Jednak przespali kolejne trzy minuty, które okazały się decydujące. Siedem oczek z rzędu rzucili gracze z Warszawy i wygrywali 59:55. W tym momencie dwa wolne wykorzystał Partyka i zrobiło się ciekawie. Wydawało się, że końcówka powinna być ciekawa. Stało się zupełnie inaczej. Stalówka straciła kilka razy głupio piłkę, kilka razy gracze ze Stalowej Woli rzucali pod presją czasu i to przyniosło opłakane skutki. Poloniści mieli więcej szczęścia i ostatecznie wygrali różnicą dziesięciu oczek. - Zagraliśmy w drugiej połowie super w obronie. Pozwoliliśmy Stali rzucić tylko 20 punktów. Słabo było w ataku, gdzie z reguły rzucamy po 80 oczek - mówił po spotkaniu uradowany Piotr Pamuła.

Stal Stalowa Wola - Polonia 2011 Warszawa 57:67 (14:18, 23:12, 11:17, 9:20)

Stal: Szczepaniak 18 (3x3), Partyka 13, Ucinek 10 (2x3), Wołoszyn 5 (1x3), Sobiło 5 (1x3), Juniak 4, Szpyrka 2, Lisewski 0.

Polonia: Bartosz 13 (1x3), Karwowski 13, Pamuła 11 (1x3), Berisha 10, Lewandowski 10, Kołowca 5, Jankowski 4, Śnieg 1, Kucharski 0, Sulima 0.

Sędziowali: Piotr Kustosz, Damian Ottenburger, Miłosz Tracz.

Widzów: 700.

Źródło artykułu: