Anwil bez Hendersona…
Pewne jest to, że w ostatni weekend Anwil Włocławek podejmował u siebie beniaminka z Poznania, PBG Basket. Pewny jest również fakt kontroli antydopingowej, która odbyła się zaraz po spotkaniu i to, że z każdej drużyny wylosowano do niej po trzech zawodników. Jednym z koszykarzy, który musiał poddać się procedurom był nie kto inny tylko Gerrod Henderson. Od tego momentu jednak wydarzenia są - nomen omen - lekko zatarte.
Nieoficjalne źródła, gdyż klub cały czas milczy w tej sprawie, donoszą że rozgrywający Anwilu zaraz po kontroli antydopingowej przekazał kierownictwu klubu, iż kilka dni przed meczem z Poznaniem palił, niedozwoloną w naszym kraju, marihuanę. Regulacje są w tej kwestii są bardzo ścisłe - Jeśli w organizmie zawodnika zostanie wykryta substancja z tzw. listy substancji określonych, to podlega on karze dwuletniej dyskwalifikacji - powiedział ”Gazecie Wyborczej” Paweł Zach, jeden z dyrektorów w Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie. Niestety zarówno dla samego koszykarza, jak i dla klubu, marihuana zawiera substancję THC (powoduje ona m.in. zmiany w genotypie człowieka, szybsze starzenie się mózgu bądź też bezpłodność u mężczyzn), która znajduje się na wyżej wspomnianej liście.
Jeśli badania antydopingowe wykażą, iż koszykarz rzeczywiście palił marihuanę a jej ślad pozostał w jego organizmie, grozi mu przynajmniej dwuletnie zawieszenie. Zawieszenie, które notabene, będzie obowiązywało we wszystkich ligach zrzeszonych w FIBA. Tym samym, koszykarzowi pozostałaby gra jedynie w niezrzeszonej lidze Kosowa, bądź w niższych, półprofesjonalnych ligach w Stanach Zjednoczonych. Taki przypadek dotknął kiedyś Igora Milicicia, zawodnika, który w przeszłości bronił barw m.in. Prokomu Trefla Sopot czy Anwilu. Koszykarza przyłapano na stosowaniu dopingu w sezonie 2003/2004, za co został zawieszony właśnie karą dwuletniej dyskwalifikacji.
Sprawy Hendersona i Milicicia nie są jednak paraleliczne, bowiem w przypadku pozytywnego wyniku aktualnej kontroli, Amerykanin może zostać zawieszony nawet dożywotnio! Stałoby się tak ze względu na fakt, iż koszykarz został już w swojej karierze dwukrotnie przyłapany na paleniu marihuany. Po raz pierwszy w sezonie 2004/2005, lecz wtedy skończyło się jedynie na zwolnieniu przez klub. Kiedy zaś sytuacja powtórzyła się w następnym roku - władze ligi postanowiły zawiesić zawodnika.
Jakie działania może w tej chwili podjąć klub, bądź jakie już podjął - również i to owiane jest tajemnicą. Prezes włocławskiego klubu, Zbigniew Polatowski w rozmowie z ”Gazetą Wyborczą” stwierdził, że nie warto wierzyć we wszystkie spekulacje prasowe oraz, że sam zawodnik normalnie trenuję z zespołem, by zagrać w piątkowym meczu przeciwko Basketowi Kwidzyn. Z nieoficjalnych źródeł wiadomo jednak, iż mecz w Kwidzyniu ma być ostatnim dla Amerykanina, bowiem do tego dnia nie będą znane jeszcze wyniki kontroli antydopingowej. Po spotkaniu z Basketem ma zaś nastąpić rozwiązanie umowy z niesfornym graczem. W kuluarach klubu udało ustalić się również, że sternicy Anwilu wraz ze sztabem szkoleniowym znaleźli już potencjalnego następcę Hendersona. Jego personalia nie są jednak znane.
…ale ze Steviciem
Koszykarz, który przyjdzie na miejsce Amerykanina prawdopodobnie nie będzie jedyną transakcją dokonaną przez piąty zespół poprzedniego sezonu w najbliższym czasie. Nieoficjalnie wiadomo, iż działacze Anwilu doszli do porozumienia z pozostającym od czasu upadku BASCO Śląska Wrocław bezrobotnym, Oliverem Steviciem.
Odkąd tylko przestał istnieć wrocławski klub, mierzący 204 cm Serb stał się łakomym kąskiem dla wielu drużyn PLK. W ostatnich dniach mówiło się sporo o przenosinach koszykarza do Asseco Prokomu Trefla lub PGE Turowa Zgorzelec, czyli personalnie dwóch najsilniejszych ekip ligi. Ostatecznie jednak negocjacje te zakończyły się niepowodzeniem i wszystko wskazuje na to, iż Stević w najbliższym czasie dołączy do zespołu ”Rottweilerów”. Nieoficjalnie wiadomo, że włocławianie odesłali już uzgodniony i podpisany kontrakt do agenta zawodnika, więc teraz nie pozostaje nic innego jak tylko czekać na odpowiedź.
Póki co, Stević podpisałby z Anwilem tylko dwumiesięczną umowę, gdyż mniej więcej tyle czasu zajmie dojście do pełnej sprawności Milosowi Paravinji. Mierzący 212 cm Chorwat uległ kontuzji jeszcze przed rozpoczęciem sezonu i teraz przechodzi rehabilitację. Nie udało ustalić się jednak, czy w zapisie kontraktu Stevicia widnieje opcja przedłużenia do końca sezonu.