W pierwszej kwarcie zawodnicy PGE Turowa Zgorzelec zdobyli aż 32 punkty, zaś w trzeciej - 30. Tym samym, nawet wysoko przegrana ostatnia odsłona spotkania z Rosą Radom (15:28) nie miała ostatecznie żadnego wpływu na losy meczu. Lider Tauron Basket Ligi gładko pokonał rywala 92:79.
- Niestety, przegraliśmy kolejne spotkanie, czwarte z rzędu. Każdy widzi, że mamy swoje problemy, chodzi oczywiście o brak pełnej rotacji i luki pod koszem i niestety ma to przełożenie na naszą grę - tłumaczy trener Rosy, Wojciech Kamiński.
PGE Turów zagrał w sobotę bez Tony'ego Taylora, ale Rosa musiała radzić sobie ponownie bez Kirka Archibeque'a oraz Huberta Radke i to było widoczne w meczu. Zgorzelczanie wygrali zbiórkę 30:28, zaś spod kosza zdobyli aż 48 punktów, czyli więcej niż połowę. Radomianie natomiast tylko 26. - Musimy bazować tylko na akcjach dystansowych, ciężko jest nam bez Kirka i Huberta szukać punktów pod koszem - dodaje trener zespołu.
Tym samym, Rosa w dalszym ciągu nie może odnaleźć formy, którą prezentowała na początku fazy szóstek, gdy wygrała cztery starcia, w tym z PGE Turowem.
- Cały czas szukamy, co możemy zmienić w naszej grze, by jednak coś jeszcze wygrać w fazie szóstek. Jest to możliwe biorąc pod uwagę fakt, jak zagraliśmy w czwartej kwarcie meczu z Turowem. Niemniej jednak powoli szykujemy się do play-off, czyli do najważniejszej części sezonu - kończy Kamiński.
W ćwierćfinale play-off Rosa zmierzy się najprawdopodobniej z Anwilem Włocławek.