Przez kilka minut pierwszej kwarty Anwil Włocławek prowadził z PGE Turowem Zgorzelec, choć mniej więcej od połowy inauguracyjnej odsłony kontrolę nad meczem zaczęli przejmować goście. A gdy już przełamali gospodarzy, to z każdą kolejną akcją zwiększali swoje prowadzenie, bardzo mocno akcentując różnicę klas między obiema ekipami.
- To wszystko przez nasze podejście. Podeszliśmy do tego meczu tak, jakby to była już faza play-off. Wygraj, albo zgiń. Graliśmy z energią i byliśmy bardzo skuteczni. Anwil nie mógł znaleźć odpowiedzi na naszą intensywną grę - komentował tuż po zawodach Mike Taylor, rozgrywający PGE Turowa.
Amerykanin idealnie wpasował się w zgorzelecki zespół, choć przecież dołączył do niego już w trakcie sezonu. Doświadczony zawodnik póki co imponuje jednak szybkością, a także kreatywnością. Gdy rozpędził się w drugiej kwarcie czwartkowego pojedynku, grał w tempie niedościgłym dla żadnego z zawodników Anwilu już do samego końca, a więc do momentu, w którym trener Miodrag Rajković zdjął go z boiska w 29. minucie meczu.
W ostatniej odsłonie zawodnik nie był już potrzebny, wszak gdy wcześniej przebywał w grze, jego zespół zwiększył prowadzenie o 17 punktów. - Byłem dobrze przygotowany do tego meczu mentalnie, chciałem dać energię drużynie, przyspieszyć grę i to mi się udało - tłumaczył zawodnik.
Taylor bardzo żywiołowo reagował po swoich udanych zagraniach. Gdy w trakcie jednej akcji, kiedy kibice zareagowali śmiechem i buczeniem na fakt, że prawie zgubił piłkę w koźle na połowie parkietu, momentalnie minął swojego rywala, dynamicznie wszedł na kosz i nie patrząc na kolejnych obrońców Anwilu, zdobył dwa punkty. A do fanów w Hali Mistrzów tylko się uśmiechnął w geście triumfu...
- Szanuję Anwil, ale widać, że oba zespoły mają zupełnie inne cele. My jesteśmy na pierwszym miejscu w tabeli i będziemy chcieli zagrać w finale. Anwil jest w innym miejscu i to pokazaliśmy na parkiecie. Spotkanie wygraliśmy tuż po zmianie stron, gdy z kilkunastopunktowej przewagi zrobiło się nagle prawie 30 oczek różnicy na naszą korzyść. Wszystko zaczęło się jednak od dobrego podejścia. Nie patrzyliśmy na problemy Anwilu, uznaliśmy, że gramy tak, jakby to był play-off - zakończył Amerykanin.
Mike Taylor spędził na parkiecie 21 minut i w tym czasie zdobył osiem punktów (4/9 z gry), miał pięć asyst i cztery zbiórki.