W środowym spotkaniu ligi szóstek Yemi Gadri-Nicholson miał ułatwione zadanie - na boisku nie musiał rywalizować z kontuzjowanym Kirkiem Archibeque'iem, z którym stoczył w tym sezonie pasjonujące pojedynki. Tak było chociażby pod koniec rundy zasadniczej, gdy po zaciętym meczu Trefl pokonał na wyjeździe Rosę, a środkowy radomskiej ekipy zdobył double-double (17 pkt i 12 zb.), zaś jego vis-a-vis o taki wyczyn się "otarł" (24 pkt i 9 zb.).
- On jest wielką częścią tej drużyny i jej bardzo ważnym elementem. Daje dużo punktów i zbiórek swojemu zespołowi. W ogóle jego obecność sprawia, że kolegom gra się łatwiej - komplementował kolegę "po fachu" Gadri-Nicholson.
Tym razem 30-latek nie zaliczył dobrego występu. Na swoim koncie zapisał 8 "oczek", zebrał 4 piłki. - Nieistotne dla mnie oraz pozostałych zawodników Trefla było to, czy Kirk był na boisku, czy nie, bo w każdym spotkaniu dajemy z siebie jak najwięcej, nieważne kto jest naszym rywalem - podkreślił.
W drugiej połowie sopocianie zdominowali wydarzenia na parkiecie, odnosząc ostateczne zwycięstwo 73:66. - Zatrzymanie szybkiego ataku Rosy oraz dobra, agresywna postawa w obronie - Gadri-Nicholson podał przyczynę sukcesu, dodając po chwili: - Te założenia zaczęliśmy jednak realizować dopiero w drugiej połowie, początkowe dwie kwarty nie były dobre w naszym wykonaniu.
Po pierwszej połowie przyjezdni tracili do gospodarzy 10 punktów. Dlaczego prezentowali tak słabą postawę w tym fragmencie? - Zaczęliśmy zbyt wolno, nie byliśmy przygotowani na wysokie tempo, jakie narzuciła Rosa - odpowiedział center.