Na ostatniej konferencji prasowej trener Miodrag Rajković stwierdził, że jego ekipa w play-offach trafiła na najtrudniejszą z możliwych drużyn. AZS Koszalin w dolnych "szóstkach" wygrał bowiem dziewięć z dziesięciu meczów. Czy zdanie trenera podziela kapitan drużyny - Filip Dylewicz?
[ad=rectangle]
- Podzielam zdanie naszego trenera, bo AZS Koszalin w dolnych "szóstkach" pokazał, że jest groźnym przeciwnikiem. W zasadzie nie miał rywala, z którym by się nie rozprawił. Wygrali dziewięć z dziesięciu spotkań. Z tych wszystkich drużyn, które walczyły o play-offy, to właśnie Koszalin wydaje się być najmocniejszy. Potencjał AZS-u jest naprawdę bardzo duży. Trener Igor Milicić zrobił kawał dobrej roboty, skompletował ten zespół na nowo, wpoił im nowego ducha walki - podkreśla Filip Dylewicz, który jak co roku najlepszą formę przygotował na grę w play-offach. - Uwielbiam grać w play-offach - zaznacza były gracz Trefla Sopot, który nie chce stawiać swojej ekipy w roli zdecydowanego faworyta. Zawodnik ma w pamięci mecze z poprzedniego roku, kiedy to AZS (z siódmego miejsca) wyeliminował Trefla Sopot (z drugiego miejsca).
- Ja bym się wstrzymał się ze wszystkimi ocenami, prognozami, bo życie jest nieprzewidywalne. Pokazał to chociażby poprzedni sezon. Wówczas drużyna Trefla była faworytem, a AZS nas wyeliminował. Na pewno będą to mecze walki, zdajemy sobie sprawę z potencjału AZS-u Koszalin. Nie czujemy się absolutnym faworytem tej rywalizacji. To, czy jesteśmy lepsi - zweryfikuje tak naprawdę boisko - dodaje Filip Dylewicz.
- Znamy swoją wartość i cele, które zostały nam wcześniej postawione. Nie chcemy, żeby praca, którą wykonaliśmy przez cały sezon - poszła teraz na marne - komentuje gracz PGE Turowa.