PGE Turów spuścił lanie akademikom i wykonał pierwszy krok

PGE Turów był niczym bokser z wagi ciężkiej. Zgorzelczanie przed własną publicznością spuścili ostre lanie akademikom z Koszalina, którzy padli na deski już w drugiej kwarcie.

W pierwszej kwarcie naprawdę obiecująco wyglądali koszalinianie. Dotrzymywali oni kroku zdecydowanemu faworytowi, wykorzystując swoje dwa atuty - niezły zestaw podkoszowych oraz LaceDariusa Dunna, który grał naprawdę skutecznie. To dobrze wróżyło dla akademików, mimo że właściwie przez cały czas musieli gonić przeciwnika.

Losy meczu rozstrzygnęły się jednak już w drugiej kwarcie. Zawodnicy Igora Milicicia  zagrali w tym fragmencie wprost dramatycznie. Nie można tego inaczej określić, skoro trafia się tylko dwa rzuty z gry. W dodatku mnóstwo pudłuje i pozwala przeciwnikowi na wypracowanie gigantycznego prowadzenia. Gdyby walka toczyła się na ringu, to goście zostaliby zepchnięci do narożnika i solidnie stłuczeni.

[ad=rectangle]

PGE Turów może nie zachwycał swoją grą na dystansie, ale w strefie podkoszowej potrafił zrobić spore zamieszanie. To w dużej mierze zasługa Damiana Kuliga, który rozgrywał naprawdę dobre zawody. Ale nie tylko on. Prawdę mówiąc wicemistrzowie Polski mieli tyle opcji w ofensywie, że gracze AZS-u - mimo wielkich chęci - nie mieli prawa walczyć jak równy z równym.

Zresztą już było wszystko jasne. Akademicy mogli jeszcze próbować zmniejszać dystans, co w małym stopniu im się udawało, ale o odrobieniu strat czy zwycięstwie mogli zapomnieć. Mało tego, przygraniczny klub nie zwalniał tempa, w ofensywie w najmniejszym stopniu nie odpuścił, wskutek czego zgorzelczanie nawet powiększali swoje prowadzenie. Świetnie grający kolektyw, w którym na pierwszy plan wysunął się J.P. Prince, pewnie sięgnął po pierwszą wygraną w ćwierćfinale play-off.

Koszalinianie dostali srogą lekcję. W sobotę, w drugim meczu, przekonamy się, czy wyciągnęli odpowiednie wnioski. A jest wiele elementów do poprawy. Aby pokonać taki zespół trzeba popełniać mniej błędów, lepiej prezentować się w walce podkoszowej i wreszcie trafiać na wyższej skuteczności za trzy i z osobistych. To, biorąc pod uwagę ograniczone możliwości gości, może być poza ich zasięgiem.

PGE Turów Zgorzelec - AZS Koszalin 99:66 (24:20, 27:7, 25:22, 23:17)

PGE Turów: Prince 18, Chyliński 15, Taylor 15, Kulig 14, Wiśniewski 12, Zigeranović 8, Karolak 8, Stelmach 4, Dylewicz 4, Nikolić 1, Krestinin 0.

AZS: Robinson 14, Wołoszyn 11, Harris 10, Dunn 9, Trybański 9, Mielczarek 8, Raczyński 5, Czubak 0, Wrona 0.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Komentarze (50)
avatar
Austin Stevens
2.05.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
nikt sobie medali nie wiesza bo zarówno jeszcze Turów jak i stelmet może skończyć bez krążka!! dlatego luz. turów wszedł w po z mocnym pierd...ciem i teraz rajko musi wykonać kawał psychologicz Czytaj całość
lacov
2.05.2014
Zgłoś do moderacji
5
1
Odpowiedz
Chyluuuu gaz !! Jak siądą w finale to będzie ostatni sezon, który śledzę ! 
Tur Dzg
2.05.2014
Zgłoś do moderacji
1
10
Odpowiedz
Brawo Turki moje wspaniałe ogórki!! Pierwszy krok poczyniony!Ole ole Turów mistrz! 
avatar
JWPDzG
2.05.2014
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Stelmach nawet się pokazał mimo że nie rzucił dużo punktów to za to w obronie dawał rade ;) a poza tym jak zwykle bezbłędni Majki Prince i Kulig :) 
avatar
JWPDzG
2.05.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Problemy z kręgosłupem