Karol Wasiek: Po pierwszym meczu mówiłeś, że część porażki bierzesz na własne barki. Można powiedzieć, że w drugim spotkaniu odkupiłeś winy...
Jarosław Mokros: Nie myślę, że odkupiłem winy, ponieważ przegraliśmy mecz. W trzeciej kwarcie zauważyłem, że część zawodników miało nieco zwieszone głowy - po kolejnych, nieudanych akcjach. Widziałem, że moi koledzy się denerwowali. Trzeba było więc poderwać zespół do walki. Poprzez to, że sam ich motywowałem, to zyskałem dodatkowej energii i parę rzutów trafiłem, ale co z tego, skoro przegraliśmy?
Nadzieja wciąż tli się w zespole Energi Czarnych Słupsk?
- Oczywiście, że tak. Pomimo naszych problemów kadrowych wciąż wierzymy w zwycięstwo. Byliśmy blisko odniesienia wygranej w Ergo Arenie. Jestem zdania, że Treflowi będzie znacznie trudniej wygrać w Słupsku. U siebie jesteśmy mocniejsi, mamy wsparcie naszych kibiców. Uważam, że u siebie damy radę i wrócimy na piąte spotkanie do Ergo Areny.
[ad=rectangle]
Mieliście sporo pecha w drugim meczu, bo aż trzech zawodników musiało opuścić parkiet z powodu przewinień...
- To prawda. Później zabrakło nam wysokich zawodników w rotacji i musieliśmy grać w dość nietypowym ustawieniu - z Karolem Gruszeckim na "czwórce". Ta spora liczba przewinień była naszym największym mankamentem w meczu.
Gdzie można poszukać swoich szans w meczach numer trzy i cztery w Słupsku?
- Na pewno wyjdziemy tak samo nastawieni. Będziemy chcieli od samego początku narzucić swój styl gry - grać twardo i nieustępliwie. Będziemy grali u siebie, więc nie damy Treflowi zdobyć łatwych punktów. Uważam, że pod koszem mamy przewagę i to trzeba wykorzystać.
[b]
W drugim meczu było widać jakiś progres w waszej grze?[/b]
- Uważam, że zagraliśmy zdecydowanie luźniej, niż w pierwszym meczu, o czym świadczy chociażby skuteczność z dystansu. Od początku staraliśmy się narzucić swój styl gry, ale było pod tym względem naprawdę ciężko. W trzeciej kwarcie się nieco nakręciliśmy, ale później popełniliśmy kilka prostych strat i Trefl to wykorzystał.
Mocno chyba wam doskwiera brak Jordana Hullsa...
- Prawda jest taka, że każdy gracz przydałby się nam, bo wszyscy wiedzą, że mamy wąską rotację. Zarówno Hulls, jak i Jarmakowicz by się nam przydali. Wrócił Nowakowski, ale on jest po kontuzji i długo nie trenował.
Macie sporego pecha w tym sezonie...
- To prawda. My, żeby wygrywać mecze, to musimy grać bardzo agresywnie. Z tego słynie zresztą nasza drużyna. To jest nasza siła, ale z drugiej strony to wiąże się z faulami. A zawodników do zmiany jest raptem trzech, czy czterech i czasami brakuje graczy w końcówce.