Andrzej Pluta rozegrał w Anwilu Włocławek 207 meczów, rzucając w nich 2757 punktów. Zdobył z Rottweilerami mistrzostwo Polski w 2003 roku, a następnie do najcenniejszego trofeum dołożył jeszcze srebro, brąz, Puchar Polski i Superpuchar.
Dzisiaj legenda włocławskiej koszykówki, a w ostatnich dwóch latach asystent trenera, żegna się z klubem, zespołem i miastem.
[ad=rectangle]
W sierpniu wyjeżdża do Madrytu, gdzie w stołecznej szkółce Estudiantes koszykówkę będą trenować jego dwaj synowie: Andrzej Junior i Michał.
Poniżej prezentujemy oświadczenie Andrzeja Pluty w całości zamieszczone na Facebook'owym profilu koszykarza dotyczącym powstającej właśnie jego autobiografii:
Moi Drodzy, chciałbym coś ogłosić,
Dziękuję Wam za to, że przez wszystkie lata kariery sportowej dodawaliście mi sił do walki i ani odrobinę nie zmieniliście podejścia do mnie, gdy przestałem grać. Naprawdę wielkie, serdeczne dzięki za Waszą przychylność i serdeczność! Już niedługo będę się musiał nauczyć żyć w nieco innych warunkach. Podjąłem ważną, życiową decyzję: wyjeżdżam do Hiszpanii, a dokładnie do Madrytu.
Zapytacie pewnie, dlaczego? Otóż, odpowiedź jest tyleż prosta, co być może zaskakująca. Chcę - razem z Justyną - poświęcić się wychowaniu dwóch możliwie jak najlepszych koszykarzy, naszych synów: Andrzeja i Michała. Wiem, że w Madrycie będą ku temu doskonałe warunki. Estudiantes już czeka, a oni aż podskakują za każdym razem, gdy pomyślą o czekającym ich wyzwaniu. Kochają koszykówkę, pasjonują się nią i chcą trenować z najlepszymi. Jak tu im odmówić!?
Rzucamy więc wszystko i wyjeżdżamy. Nie wiemy na jak długo. Pewnie na kilka lat, może na całe życie. Na razie nie zakładamy, że się nie uda i że będziemy musieli wrócić wcześniej... Wy też trzymajcie kciuki, żebyście zbyt szybko nie musieli mnie znów oglądać.
Póki co Madryt czeka. Mieszkanie właściwie wynajęte, hiszpańska szkoła dla chłopaków wybrana, a i nauka języka jakoś, powoli idzie. Patrzymy na to wszystko bardzo pozytywnie, z wielkimi nadziejami. Może dlatego, że mamy dobre doświadczenia z sezonu 2004/2005, spędzonego we Francji. Jedyne co nas niepokoi, to pewne wspomnienie - chłopaki wytrzymali wtedy w przedszkolu 2 godziny w ciągu całego roku. Oby teraz było lepiej...
Oczywiście, ciężko jest zostawiać (a nierzadko sprzedawać) to, na co się pracowało tyle lat. Jeszcze trudniej z dnia na dzień pożegnać się z rodziną i przyjaciółmi. "Myślałam, że jak już skończysz grać, to będę cię miała bliżej siebie" - zaskoczyła mnie ostatnio mama. I jak tu wytłumaczyć kobiecie, która przez dwadzieścia lat syna widywała tylko od wielkiego święta, że dalej będzie tylko gorzej w tym względzie? Na szczęście, tłumaczyć nie trzeba. Ona wie, co znaczy pasja dziecka. Pomogła mi w karierze najlepiej jak mogła i jak umiała. Teraz moja kolej.
Mam nadzieję, że w Was - moich internetowych i nierzadko także realnych - przyjaciołach, znajdę równie wiele zrozumienia. Nie zostawiam żadnych spraw niedokończonych. To nie w moim stylu. Kontrakt z Anwilem wypełniłem i mam nadzieję, że za kilka lat będzie gdzie wrócić - choćby na trybuny, żeby obejrzeć dobry mecz w wykonaniu włocławian. Trzymam kciuki, żeby sprawy ze sponsorem ułożyły się tak, jak powinny. Bo w tym mieście koszykówka musi istnieć.
Pozdrawiam również moich sympatyków w całej Polsce. Wszędzie gdzie grałem, spotykałem wspaniałych ludzi i część z Was odnajduję dziś na liście facebookowych znajomych. Dziękuję, że polubiliście ten profil. Za jego pomocą będę się z Wami kontaktował. Mam nadzieję, że częściej niż ostatnio.
No i na koniec rzecz najważniejsza z punktu widzenia tego profilu. Nie porzucamy z Łukaszem prac nad książką. Wręcz przeciwnie. Traktujemy ją z jeszcze większym pietyzmem. Będzie śladem pozostawionym po mnie w Polsce. Ale jeszcze trochę cierpliwości. Spraw do opowiedzenia jest tyle, że musimy spotykać się bardzo często aż do mojego sierpniowego wyjazdu.
Andrzej Pluta