Pierwsze spotkanie nieźle rozpoczęło się dla sopocian, którzy po dziesięciu minutach prowadzili 25:18. Później gra ekipy z Trójmiasta nieco wyhamowała, a do głosu doszli zielonogórzanie, którzy za sprawą Łukasza Koszarka zaczęli odrabiać straty. Reprezentacyjny rozgrywający już do przerwy na swoim koncie miał aż 17 punktów i był nie do zatrzymania dla sopockiej defensywy. Goście nie umieli sobie poradzić z pick&rollami granymi przez ekipę Stelmetu.
- To naprawdę świetny koszykarz, który ma oczy dookoła głowy. On widzi niemal wszystko na boisku! Czasem zastanawiam się, jak on to robi. Z drugiej jednak strony daliśmy mu za dużo swobody w pierwszej połowie, w której dzielił i rządził - podkreśla Lance Jeter, gracz Trefla Sopot, który w tym spotkaniu zdobył 11 punktów.
[ad=rectangle]
W drugiej połowie gospodarze kontrolowali przebieg wydarzeń, chociaż sopocianie mieli swoje szanse na dogonienie przeciwnika. Czego zabrakło? - Nie trafialiśmy naprawdę prostych rzutów, a oni z kolei wyprowadzali kontrataki, po których zdobyli wiele łatwych punktów. Z taką drużyną jak Stelmet nie możesz grać w ten sposób. Oni są zbyt renomowanym zespołem, żeby tego nie wykorzystać - zauważa Jeter.
Kluczowe dla losów rywalizacji wydaje się być spotkanie numer dwa w Zielonej Górze. Jeśli sopocianom udałoby się wyrwać zwycięstwo - byliby w bardzo dobrej sytuacji wyjściowej przed spotkaniami w Ergo Arenie.
- Musimy poprawić takie drobne detale w naszej grze, która nie wyglądała aż tak źle w tym pierwszym spotkaniu. Musimy ograniczyć łatwe punkty gospodarzy i powinno być dobrze. Ważna jest także agresja, która powinna od samego początku meczu. Nie możemy pozwolić na to, żeby Koszarek znów tak łatwo kreował grę swojego zespołu - zapewnia Jeter.
[b]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
[/b]
Że skakał z jajka na jajko ???