Koncertową partię na otwarcie finału Konferencji Wschodniej rozegrała drużyna z Bankers Life Fieldhouse. Skazywani na pożarcie Pacers bez trudu uporali się na własnym parkiecie z faworyzowanymi Miami Heat i w rywalizacji do czterech zwycięstw prowadzą już 1:0. - Jestem dumny z naszych chłopaków. Zaprezentowali kawał dobrej koszykówki - mówił po meczu zadowolony szkoleniowiec gospodarzy, Frank Vogel.
[ad=rectangle]
Niedzielny pojedynek od pierwszej do ostatniej minuty układał się pod dyktando Pacers, którzy w pewnym momencie prowadzili nawet różnicą dziewiętnastu punktów. Żar w końcówce trzeciej kwarty próbował jeszcze odrobić dzielący dystans, ale nawet run 8:0 nie pomógł im w urzeczywistnieniu tej sztuki. Serię rywali skuteczną akcją przerwał Paul George.
Gospodarze w decydującej partii zachowali zimną krew i bez większych komplikacji zdołali utrzymać korzystny wynik do końcowej syreny. Kluczem do sukcesu okazała się efektywna gra całej wyjściowej piątki, a swoje trzy grosze dorzucił również rezerwowy rozgrywający, C.J. Watson.
W szeregach zespołu z Indianapolis ciężko wyróżnić jedną, wiodącą postać. Na wysokości zadania stanęli praktycznie wszyscy. 24 oczka i 7 asyst uzbierał Paul George, a 11 spośród swoich piętnastu punktów w pierwszej kwarcie niedzielnego meczu wywalczył George Hill. Nie zawiedli też podkoszowi - zarówno Roy Hibbert, jak i David West zdobyli po 19 oczek, a ten pierwszy dodał do swojego dorobku jeszcze 9 zbiórek.
Inteligentną grą na słowa pochwały zapracował sobie również Lance Stephenson, autor osiemnastu punktów i ośmiu rozdanych piłek. Pacers ponadto umieścili w koszu aż 29 rzutów wolnych i 8 trójek. Heat stawali na linii tylko piętnastokrotnie, wykorzystując zaledwie 10 prób. - To tylko dobre rozpoczęcie serii, nic poza tym - ocenił na chłodno Frank Vogel.
Mistrzów NBA przed drugą porażką w tegorocznych posezonowych rozgrywkach nie zdołał uchronić nawet LeBron James. 29-latek zapisał na swoim koncie 25 punktów, 10 zbiórek, 5 asyst, 3 przechwyty, ale i cztery straty. 12 na 18 oddanych rzutów z gry trafił Dwyane Wade, a 6 na 7 Chris Andersen.
Zdecydowanie poniżej oczekiwań spisali się jednak między innymi Chris Bosh czy Mario Chalmers. - Podeszliśmy do wszystkiego rekreacyjnie. Musimy być bardziej aktywni - twierdzi Ray Allen, który zdobył dla Heat 12 punktów z ławki.
Kolejny, drugi meczu finału Konferencji Wschodniej odbędzie się już w nocy z wtorku na środę o godzinie 2:30 czasu polskiego.
Indiana Pacers - Miami Heat 107:96 (30:24, 25:21, 28:25, 24:26)
(George 24, Hibbert 19, West 19, Stephenson 17 - Wade 27, James 25, Andersen 14)
Stan rywalizacji: 1:0 dla Indiany Pacers
[b]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
[/b]