Słowa-klucze przed wtorkową rywalizacją w Ergo Arenie

Często mówi się, że się trzeci pojedynek w serii decyduje o obliczu i losach rywalizacji. Czy tak też będzie w starciu Trefla Sopot ze Stelmetem Zielona Góra?

Wyróżniliśmy kilka istotnych elementów, które mogą mieć wpływ na przebieg wtorkowego spotkania:

Postawa Vladimira Dragicevicia

W Zielonej Górze byli mocno niezadowoleni z postawy Czarnogórca w sobotnim spotkaniu. Śmiało można powiedzieć, że Dragicević "przeszedł" obok meczu. Szybko złapał trzy przewinienia i był praktycznie bezproduktywny. W dodatku w obronie dał się łatwo ogrywać sopockim podkoszowym, którzy tego dnia byli bardzo dobrze dysponowani. Paweł Leończyk zdobył 12 punktów, z kolei Yemi Gadri-Nicholson dołożył 10 oczek.

[ad=rectangle]

Działacze, jak i sztab szkoleniowy liczą na to, że Czarnogórzec przełamie się we wtorkowym spotkaniu i znów będzie ważnym punktem drużyny. Podobnie na ten temat... sądzą także zawodnicy Trefla Sopot, którzy są przygotowani na jego lepszą grę.

- Na pewno zagra lepiej i czeka nas sporo pracy przy tym zawodniku - podkreśla Milan Majstorović.

[b]

Sarunas Vasiliauskas i jego kciuk[/b]

W pierwszym meczu Sarunas Vasiliauskas w jednym ze starć z Christianem Eyengą nabawił się drobnej kontuzji lewej dłoni. Gracz udał się do szpitala na badania, które nie wykazały nic groźnego. Sztab szkoleniowy Trefla Sopot uznał, że nie ma sensu ryzykować zdrowiem gracza w tym spotkaniu.

Litwin trenuje już z zespołem, ale wciąż narzeka na wybity kciuk w lewej dłoni. Ten uraz utrudnia mu prawidłowy chwyt piłki, ale jak podkreśla jego stan zdrowia z każdą godziną się poprawia. - Jeszcze nie wiem czy zagram, ale na pewno czuję się już znacznie lepiej. Opuchlizna się zmniejsza - mówił przed poniedziałkowym treningiem litewski rozgrywający.

Nie da się ukryć, że brak Vasiliauskasa byłby sporą stratą dla sopockiego zespołu, bo zastępujący go - Simas Buterlevicius dość kiepsko radził sobie na tej pozycji.

[b]

Rezerwowi Stelmetu[/b]

W pierwszym wygranym spotkaniu rezerwowi Stelmetu uzyskali łącznie 24 punkty, z kolei już w sobotę - dostarczyli zaledwie 13 oczek. Nie da się ukryć, że jeśli zielonogórzanie chcą wygrać we wtorek w Ergo Arenie, to zdecydowanie bardziej efektywna musi być ławka rezerwowych. Szczególnie, że tam są koszykarze, którzy potrafią zdobywać seriami punkty i odciążyć nieco liderów zespołu.

- Graliśmy za miękko. Poddaliśmy się w zasadzie w ostatnich sześciu minutach, gdzie z reguły wtedy rozstrzyga się mecz. Nie podobał mi się nasz język ciała. Mieliśmy głowy w dół, jakbyśmy po tej porażce mieli iść na rozstrzelanie - mówił po drugim spotkaniu Łukasz Koszarek, kapitan Stelmetu.

Poprawa skuteczności - Stelmet za dwa, Trefl za trzy?

W drugim meczu Stelmet trafił zaledwie 13 rzutów za dwa punkty, z kolei Trefl z dystansu rzucił zaledwie trzy "trójki"! To dość niespotykane wyniki jak na ten poziom rozgrywek. Po spotkaniu obie ekipy dość często odwoływały się do tego. - Przy analizowaniu statystyk można zauważyć, ze trafiliśmy tylko 13 rzutów za dwa punkty, przy tylu trafieniach trudno wygrać mecz. Te rzuty kosztowały nas wygraną - oceniał Mihailo Uvalin. Z kolei Adam Waczyński mówił: - Jak widać - mamy pewne rezerwy w swojej grze. Gdyby "siedział" nam ten rzut, to ten wynik byłby jeszcze wyższy - podkreślał gracz Trefla.

[b]

Dominacja Trefla na zbiórce?[/b]

Stelmet w pierwszym meczu był lepszy od Trefla o jedną zbiórkę w całym rozrachunku, ale w drugim spotkaniu to sopocianie dominowali w tym elemencie. Mieli aż o 14 piłek więcej zebranych w tym pojedynku! To kolosalna różnica. Goście mogli ponawiać swoje akcje, z których zdobywali łatwe punkty. - Trzeba przyznać, że mieliśmy wiele ponowień, z których zdobywaliśmy punkty. Nasi podkoszowi świetnie spisali się w tym spotkaniu - mówił po meczu Jeter, który sam uzbierał... aż 11 zbiórek!

- Mieliśmy problem z zamykaniem dojścia do naszej tablicy i to nas sporo kosztowało. Gdy chce zdobywać się łatwe punkty, trzeba zamykać nasze tablice, nie pozwalać rywalom notować 17 zbiórek w ataku - zauważał Uvalin.

Charakter mistrza?

Stelmet w podobnych kłopotach był w rywalizacji z Asseco Gdynia. Sytuacja była niemal identyczna. 1:1 po dwóch meczach i przyjazd do Trójmiasta. Wówczas Stelmetowi udało się dwukrotnie pokonać ekipę z Gdyni i wrócić do Zielonej Góry z tarczą. Jak będzie teraz?

- Teraz będziemy musieli mocno się spiąć w pierwszym meczu w Sopocie. Jeżeli go przegramy, to będziemy w trudnej sytuacji. Zawsze się wprowadza jakieś zmiany w grze, są jakieś modyfikacje. Nie wiem dokładnie co zmienimy, za to odpowiada trener. Wierzymy w siebie, to jest sport. To nie jest koniec w serii i w Sopocie będziemy musieli walczyć - ocenia Aaron Cel.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Komentarze (0)