W pierwszym spotkaniu Trefl miał duże szanse na zwycięstwo. Prowadził, a wygraną dał sobie wyszarpać dosłownie w ostatnich fragmentach meczu. Nie mogły więc dziwić ogromny żal zawodników i zdenerwowanie trenera Dariusa Maskoliunasa. Do Radomia sopocianie jechali więc z nożem na gardle i, w pesymistycznym wariancie, z perspektywą zakończenia rywalizacji o trzecie miejsce porażką.
[ad=rectangle]
W niedzielę zaprezentowali się jednak z dużo lepszej strony. Od pierwszych akcji narzucili Rosie swój rytm gry, dominując w strefie podkoszowej i stawiając bardzo skuteczną defensywę, z którą gospodarze nie potrafili sobie poradzić. - Od samego początku graliśmy agresywnie, zupełnie inaczej niż w pierwszym spotkaniu - podkreślił Paweł Leończyk. - To był dobry występ w naszym wykonaniu, świetna obrona, 60 punktów straconych na wyjeździe to rewelacyjny wynik. Jesteśmy zadowoleni - przyznał.
Świeżo upieczony kadrowicz może zaliczyć niedzielny występ do udanych. Był blisko zdobycia double-double, ponieważ rzucił 8 punktów i zebrał 10 piłek. Zanotował dobrą, 57-procentową skuteczność. Trzy dni wcześniej spisał się gorzej, zapisując na swoim koncie 6 "oczek" (2/5 z gry) i 4 zbiórki.
Podkoszowy zgodził się ze stwierdzeniem, że powstrzymanie poczynań Rosy na dystansie okazało się jednym z najważniejszych elementów. - Na pewno tak. Rosa bez Kirka Archibeque'a bazuje tylko na rzutach trzypunktowych. To udało się powstrzymać, to był klucz do sukcesu. Wiedzieliśmy, że jeżeli będziemy zbierać piłki i mądrze grać w ataku, to będzie duża szansa na zwycięstwo. Te założenia udało się zrealizować - zakończył 27-latek.