- Przyszedł najważniejszy moment sezonu. Zdajemy sobie sprawę z tego, że gramy o złoto, zostało tylko kilka meczów do końca sezonu i trzeba dać z siebie wszystko. Nie ma co się bać rywala. Nikogo nie baliśmy się przez cały sezon, więc nie będziemy bać się Stelmetu przed finałem - mówił dzień przed rozpoczęciem rywalizacji Michał Chyliński, rzucający PGE Turowa.
[ad=rectangle]
I jak się okazuje - słowa doświadczonego obrońcy okazały się prorocze. W czterech spotkaniach dotychczasowych wielkiego finału, zgorzelczanie wygrali bowiem trzykrotnie i już tylko jednego kroku, jednego meczu brakuje im by wznieść się na najwyższy stopień podium. - Jesteśmy jednocześnie i bardzo blisko sukcesu, ale i bardzo daleko - mówi zawodnik, który w czwartek po raz pierwszy dał znać o sobie w tej serii.
W dwóch pierwszych starciach w Zgorzelcu, oraz w pojedynku numer trzy w Zielonej Górze, Chyliński nie był bowiem zbyt widoczny. Łącznie zagrał w tych meczach 36 minut i w tym czasie zdołał rzucić sześć punktów (2/8 z gry). W momencie, w którym PGE Turów wygrał dwa spotkania u siebie, gra 28-latka nie była problemem. Ale kiedy w trzecim starciu lepszy okazał się Stelmet...
[i]
- Na pewno miałem do siebie pretensje o to, jak grałem, ale z drugiej strony - najważniejsze było to, że drużyna wygrywała i tylko to się dla mnie liczyło. Jeśli chodzi o mecz numer trzy to spędziłem na parkiecie trochę mniej czasu niż zwykle. Tak jednak uznał trener i ja to w 100 procentach szanuję. Liczy się przede wszystkim dobro zespołu. Ja, będąc na parkiecie, przede wszystkim starałem się walczyć mocno w defensywie. W ataku było trochę gorzej, ale wiedziałem, że muszę utrzymać koncentrację, bo może przyjść moment, w którym będę potrzebny[/i] opowiada zawodnik.
Taki moment przyszedł w drugim spotkaniu w hali CRS. Trener Miodrag Rajković dał koszykarzowi 22 minuty, a ten wykorzystał kredyt zaufania, rzucając 10 punktów (3/5 z gry) i trafiając bardzo ważną trójkę, niespełna cztery minuty przed końcem meczu przy stanie 68:64 dla PGE Turowa.
- Na pewno bardzo cieszę się z tego, że pokazałem się nieco lepiej w ataku, bo wcześniej było z tym różnie. Najważniejsze jednak, że wygraliśmy jako zespół. To był bardzo ważny mecz i teraz jesteśmy bardzo blisko spełnienia naszych marzeń - dodaje Chyliński.
Przed pojedynkiem numer pięć PGE Turów prowadzi 3-1 i jeśli wygra w niedzielę, zakończy triumfem nie tylko finałową serią, ale i całe rozgrywki 2013/2014. - Musimy podejść do tego spotkania, jak do każdego innego, choć oczywiście... ono nie będzie takie, jak wszystkie pozostałe. Po to jednak trenujemy cały rok i czekamy na ten jeden, jedyny mecz, żeby go wygrać. Mamy wielką szansę. Nie możemy pozwolić Stelmetowi wrócić do gry. Czujemy podniecenie tym, co się zbliża, ale na parkiecie będziemy skoncentrowani i skupieni - kończy Chyliński.