Po niedzielnej wygranej Stelmetu w Zgorzelcu wydawało się, że zielonogórzanie znaleźli sposób na PGE Turów. Rzeczywistość dla biało-zielonych okazała się jednak brutalna. Podopieczni Miodraga Rajkovicia w środę wygrali w Zielonej Górze 72:60. - Prowadziliśmy 3:2 i tak naprawdę nie mieliśmy się czego obawiać. To Stelmet był pod ścianą. Udało im się obronić jednego meczbola, ale na drugiego nie starczyło im mocy - skomentował Piotr Stelmach.
[ad=rectangle]
Zwycięstwem w Winnym Grodzie, zgorzelczanie przypieczętowali pierwsze w historii klubu mistrzostwo Polski. - To moje pierwsze złoto w karierze, więc bardzo się z tego cieszę. To dla mnie szczególna chwila, uczucia są nie do opisania. Byliśmy lepszą ekipą. Moim zdaniem od początku byliśmy lepiej zbudowanym zespołem i lepiej funkcjonowaliśmy jako drużyna. Poza kilkoma wpadkami, w każdym meczu pokazywaliśmy, że mamy bardzo dobrą obronę i siłę rażenia - dodał skrzydłowy PGE Turowa.
Mierzący 205 cm koszykarz w minionym sezonie grał średnio niespełna 10 minut, notując w tym czasie 2,7 punktu i 1,6 zbiórki. - Zespołowo ten sezon ułożył się bardzo dobrze - wygraliśmy mistrzostwo Polski, więc nic złego nie można powiedzieć. Indywidualnie grałem mniej, taka była moja rola w drużynie, ale nie mogę na to narzekać. Najważniejsze jest dobro zespołu i najbardziej liczy się złoto - zakończył Piotr Stelmach.