Karol Wasiek: To był dobry sezon dla Trefla Sopot i Pawła Leończyka?
Paweł Leończyk: Oczywiście. Patrząc pod kątem zespołu to można powiedzieć, że nawet bardzo dobry. Cały sezon graliśmy równo, nie mieliśmy serii słabych spotkań. Po jednym przegranym meczu - szybko wracaliśmy na dobre tory. Uczyliśmy się na błędach i udawało się nam wygrywać kolejne spotkania. Play-offy też były bardzo udane, chociaż było w nich użo dramaturgii. Kibice są na pewno zadowoleni.
Równa forma przez cały sezon - to jest ten klucz do sukcesów Trefla Sopot w sezonie 2013/2014?
- Myślę, że na ten sukces złożyło się kilka czynników. Na pewno była dobra atmosfera w drużynie. Od początku wszystko się zazębiało i było widać, że idzie to w dobrą stronę.
[ad=rectangle]
Mimo że w drużynie byli zawodnicy z różnych części świata - to nie było problemów ze zbudowaniem prawidłowej atmosfery?
- Tak. Można powiedzieć, że od początku wszystko szło w dobrą stronę. Zarząd oraz trenerzy dobrze dobrali skład pod względem charakterologicznym. Niektórzy byli spokojniejsi, z kolei inni byli nieco bardziej żywiołowi - w dobrym tego słowa znaczeniu. Stworzyliśmy grupę ludzi, która świetnie się ze sobą czuła i rozumiała. Na treningach pracowaliśmy solidnie. W szatni długo ze sobą rozmawialiśmy. Wszystko było tak, jak być powinno.
Co jest potrzebne do tego, że stworzyć taką odpowiednią atmosferę?
- Uważam, że po prostu ludzie muszą do siebie pasować. Każdy musi siebie szanować, do drugiej osoby podchodzić z szacunkiem. Ważną rolę odgrywają także trenerzy, którzy budowali tę atmosferę.
Przechodząc do twoich indywidualnych dokonań w tym sezonie. Twoja seria w play-offach była naprawdę niezła - dziesięć meczów z podwójną zdobyczą.
- Wiedziałem o tym, ale nie przykładałem do tego większej wagi. Na Rosie się ta seria zatrzymała - szkoda w sumie, że nie trwała do samego końca (śmiech). Dobrze czułem się w samej drużynie. To był dobry rok.
Mówiłeś po meczach z Rosą, że grałeś już "na oparach", ale kontuzja kolana chyba też doskwierała?
- Trudno powiedzieć, bo podczas meczów ja tego bólu w ogóle nie czułem, ponieważ byłem na środkach przeciwbólowych. Nie wiem, na ile ta kontuzja mnie ograniczała w trakcie spotkań.
Jak czułeś się w Sopocie?
-
To jest dobre miejsce do życia. Tak naprawdę mi i mojej narzeczonej dużo nie potrzeba - oboje lubimy spokój. My się tutaj dobrze czujemy, kiedy nie ma sezonu. W okresie wakacyjnym jest tutaj mnóstwo ludzi, nie ma gdzie zaparkować auta.
Zwiedzałeś okolicę, czy raczej przesiadywałeś w domu?
- Od września można było już poczuć tę magię Sopotu - pospacerować w godzinach porannych. Jak mieliśmy wolny dzień to z przyjemnością jeździliśmy i zwiedzaliśmy historyczne miejsca. Można było nieco przypomnieć sobie szkolne czasy.