W sezonie 2012/2013 Piotr Pamuła, ze względu na kontuzje, więcej siedział na trybunach albo na ławce rezerwowych Asseco Prokomu Gdynia, niż grał. Gdy rok temu wiązał się z Anwilem Włocławek, liczył na odmianę fortuny, ale jeszcze przed rozpoczęciem sezonu musiał przełknąć gorzki smak kolejnego urazu. Uszkodzone więzadło stawu skokowego wyeliminowało gracza na ponad trzy miesiące. Na domiar złego, już pod koniec rozgrywek graczowi zaczęły towarzyszyć bóle pleców.
[ad=rectangle]
Koszykarz zapewnia jednak, że z jego zdrowiem obecnie jest już wszystko w porządku. - W tym momencie jestem zdrowy i od dłuższego czasu przygotowuje się do sezonu. Jestem teraz w trakcie mocniejszej pracy na stadionie, ale z racji tego, że to trochę monotonne, to zacząłem również troszkę zabaw z piłką, chodzę także na siłownię - mówi Pamuła, który liczy, że sezon 2014/2015 wreszcie zakończy jego dwuletnie borykanie się z mniejszymi lub większymi kontuzjami.
- Limit kontuzji wyczerpałem już na dobrych kilka, lub nawet kilkanaście lat i tak po ludzku mam tego dosyć. Chcę wreszcie zacząć grać na miarę swojego potencjału, dlatego wiem, że teraz moja w tym głowa, żebym dbał o siebie jak o jajeczko wielkanocne - śmieje się zawodnik.
Jednak nie tylko Pamuła spośród graczy Anwilu Włocławek zmagał się z problemami zdrowotnymi w zeszłym sezonie, a także: Mateusz Kostrzewski, Keith Clanton, Dusan Katnić czy Michał Sokołowski.
[i]
- Jeśli chodzi o ten sezon, to wydaje mi się, że jako zespół, o ile w ogóle można nas było nazwać zespołem, bo momentami to wyglądaliśmy raczej jak pacjenci szpitala włocławskiego, to mimo wszystko zrobiliśmy dobry wynik, będąc o krok od półfinału -[/i] humorystycznie komentuje Pamuła, ale zapytany o swoją grę, poważnieje. - To zdecydowanie nie było to. Zdecydowanie. Nie chcę już jednak do tego wracać, bo to i tak nic nie da. Przede mną i przed drużyną kolejne wyzwanie i na tym trzeba się koncentrować.
Rok temu Anwil zakończył zmagania na czwartej pozycji, zaś kilka tygodni temu - na piątej. Kibice z pewnością chcieliby powrotu do walki o medale, ale to może być trudne w tym sezonie. Rywalizacja ligowa zwiększyła się o cztery zespoły, a włocławski klub zmaga się trudnościami finansowymi.
- Ciężko cokolwiek mi powiedzieć o oczekiwaniach na następny sezon. Zawsze to zarząd stawia wymagania. Do nas, zawodników, należy tylko wyjść na parkiet i wygrać tyle meczów, ile się da. Ja bardzo bym chciał w końcu rozegrać cały sezon bez żadnego urazu. Mam nadzieję, że jeśli będę trenować regularnie, to dam zespołowi to, czego oczekuje ode mnie trener - komentuje Pamuła.
24-latek to jeden z trzech zawodników podstawowego składu, obok Seida Hajricia i Mikołaja Witlińskiego, który został w zespole Mariusza Niedbalskiego. Do innych klubów odeszli natomiast Kostrzewski (PGE Turów) i Sokołowski (Rosa).
- Co tu dużo mówić, szkoda "Kostka" i "Sokoła", ale Michał ładnie ujął to w wywiadzie - czasem trzeba w życiu dokonywać zmian. Obaj odeszli szukać innych wyzwań, trzeba uszanować ich decyzje, życzyć powodzenia i pokazać im, jak przyjadą do Włocławka, że zrobili błąd - mówi z uśmiechem Pamuła. - A tak na serio, myślę, że damy sobie radę bez nich. Po prostu nie mamy innego wyjścia. Taki jest sport, że jedni odchodzą, inni przychodzą, a wszystko weryfikuje parkiet - kończy rzucający obrońca Anwilu.