Ed, przede wszystkim witaj w Ostrowie. Z problemami, ale wreszcie pojawiłeś się w naszym kraju...
- Rzeczywiście, miałem naprawdę wiele problemów z połączeniami lotniczymi. Wszystko było wynikiem pogody, która nie była łaskawa w ostatnich dniach. Chciałem pojawić się w Polsce jak najszybciej, ale na przeszkodzie stanęła mi niesprzyjająca aura.
Gwiazda europejskiej koszykówki podpisuje kontrakt w Ostrowie. Dlaczego zdecydowałeś się na taki ruch?
- Klika ostatnich miesięcy spędziłem w domu. Czekałem na odpowiednią propozycję kontraktu. Chciałem, żeby moja nowa drużyna prezentowała wysoki poziom. Porozmawiałem z tutejszym trenerem i doszedłem do wniosku, że chyba warto spróbować przyjazdu w to miejsce. Uznałem, że oferta z Ostrowa jest dla mnie odpowiednia.
Jak to możliwe, że zawodnik o takiej renomie jak Ed Cota tak długo pozostaje bez pracodawcy?
- Wszystko jest wynikiem takiego a nie innego postrzegania mojej osoby. Przyznam szczerze, że obecnie nie jest ono najlepsze. To trochę zwariowana sytuacja, ale taka jest właśnie rzeczywistość. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko odbudowac moją reputację. To właśnie kolejny krok w mojej karierze.
Niektórzy mówią, że gra w Ostrowie to początek Twojej koszykarskiej emerytury...
- Nie, nie. Nie tak szybko. Jak już wspomniałem, zdaję sobie sprawę, że wiele osób ma o mnie takie zdanie i mówi w ten sposób. Uważam, że nadal potrafię grać skutecznie na europejskim poziomie. Ludzie niech mówią, co chcą. W pierwszej kolejności muszę udowodnić swoją wartość tutejszemu trenerowi i zawodnikom. Teraz najważniejsze jest pokazanie, że mogę pomóc temu zespołowi w odnoszeniu jeszcze lepszych wyników.
Czego oczekujesz w związku z grą w Ostrowie?
- Zawsze mam ten sam cel. Chcę zdobyć z moją drużyną mistrzostwo ligi. Musimy ciężko pracować na każdym treningu, zgrywać się ze sobą. Nie interesuje mnie nic innego poza zwycięstwami.
W wielu drużynach, w których grałeś, byłeś gwiazdą z prawdziwego zdarzenia. Czy podobnie będzie w Ostrowie?
- Przede wszystkim chcę być jak najlepszym graczem dla mojego zespołu. Nie chodzi o mnie i moje statystki w lidze. Najważniejsze jest dla mnie odnoszenie zwycięstw i zdobycie mistrzowskiego tytułu. Jeśli będziemy wygrywać, to wszyscy będą zadowoleni.
Czy rozmawiałeś już z trenerem Kowalczykiem o Twojej roli w ostrowskim zespole?
- Tak, trochę na ten temat rozmawialiśmy. Przede wszystkim poruszyliśmy temat mojego przyjazdu i ciężkiej pracy, którą należy wykonać. Mam być liderem tego zespołu. Myślę, że jestem w stanie pełnić taką rolę w każdej drużynie. Nie powinno to stanowić dla mnie żadnego problemu. Teraz muszę popracować nieco nad moją ogólną formą i kondycją. Uważam, że z łatwością sobie z tym poradzę. Nie odczuwam zupełnie żadnej presji.
Czyli potrzebujesz trochę czasu na dojście do optymalnej dyspozycji?
- Bez wątpienia tak. Potrzebuję trochę czasu, ponieważ stosunkowo długo przebywałem w domu. Myślę, że to kwestia dwóch tygodni, ponieważ wszystko rozchodzi się o sprawy kondycyjne. Nie sądzę, że gra w koszykówkę będzie sprawiać mi jakiekolwiek problemy. Pod tym względem nie mam żadnych obaw. Jeśli wzmocnię odrobinę moją kondycję, to będzie naprawdę w porządku.
Ostrów to stosunkowo małe miasto. Czy nie stanowi to dla Ciebie problemu?
- Nie stanowi to dla mnie żadnego problemu. Myślę, że w tej chwili jest to dla mnie najlepsze miejsce i właśnie dlatego postanowiłem tutaj przyjechać. Rozpoczynam bardzo ważny etap w mojej koszykarskiej karierze, ponieważ, jak sam zauważyłeś, wiele osób spisało mnie już na straty. Teraz muszę pokazać tym ludziom, na co mnie stać.
Zastanawia mnie, dlaczego taki zawodnik jak Ty nigdy nie zagrał w lidze NBA...
- Wytłumaczenie jest bardzo proste. Zawsze, kiedy pojawiała się możliwość gry w NBA, przytrafiały mi się kontuzje. Przyczynę tego, że nigdy nie zagrałem w najlepszej lidze świata, upatrywałbym po prostu w wielkim pechu. Nie odbieram jednak tego jako czegoś najgorszego, co mogło mi się przydarzyć. Cały czas gram w koszykówkę i nadal sprawia mi to wielką przyjemność. Nie robię wprawdzie tego w NBA tylko w innej lidze, ale czuję się z tym dobrze.
W trakcie swojej bogatej kariery grałeś w wielu świetnych klubach. Który z nich wspominasz najlepiej?
- Ciężko powiedzieć, gdzie czułem się najlepiej. Myślę, że warty podkreślenia jest fakt, iż w każdej mojej drużynie miałem świetnych kolegów. Uważam, że pod tym względem byłem wielkim szczęściarzem. Powiem szczerze, że bardzo komfortowo czułem się w Rosji. Grałem tam w barwach zespołu z St. Petersburga. Wtedy trener tego zespołu pochodził z USA i dlatego łatwo było mi znaleźć z nim wspólny język. Poza tym, mieliśmy wtedy świetną drużynę, która grała bardzo zespołowo.
Miałeś wiele okazji do gry ze znakomitymi zawodnikami. Ich lista jest na pewno długa...
- Najlepszym graczem, z którym dane było mi grać, był bez wątpienia Arvydas Sabonis. Jeśli chodzi o zawodników, którzy byli moimi rywalami, to na pewno należy wymienić Parkera, Tomasevica, Oberto, czy wreszcie Rigaudeau. Ten ostatni to chyba najlepszy z moich europejskich rywali.
Jesteś najlepszym zawodnikiem pod względem średniej liczby asyst w historii Euroligi. Jakie to uczucie?
- Powiem szczerze, że dowiedziałem się o tym wczoraj. Nie przywiązuję do tego większej wagi. Zawsze byłem zawodnikiem, który potrafił dobrze podawać. Wszyscy kojarzyli mnie z graczem potrafiącym świetnie dogrywać piłki. Akurat ten element koszykarskiego rzemiosła przychodzi mi z łatwością. Być może świadomość bycia liderem w takiej klasyfikacji jest czymś niezwykłym, ale ja za bardzo się nad tym nie skupiam.
Ed Cota to zawodnik, który gra tylko i wyłącznie dla zespołu? Potrafisz wcielić się czasami w rolę typowego strzelca?
- Wszystko zależy od danego spotkania. Kiedy trzeba zdobywać punkty, to staram się to robić. Zdobywanie punktów jest wbrew pozorom łatwym elementem gry w koszykówkę. Dla mnie prawdziwą sztuką jest kontrolowanie wydarzeń na boisku, upewnianie się, że inni zawodnicy grają dobrze. Niemniej jednak, kiedy trener oczekuję ode mnie zdobywania punktów, to wtedy staram się to robić. Dla mnie najważniejsze jest jednak zaangażowanie wszystkich koszykarzy, ale kiedy trzeba punktować, to należy to oczywiście robić.