Wina ciąży na zespole - pomeczowy wywiad z Demetrikiem Bennettem, rzucającym obrońcą Energi Czarnych Słupsk

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Podstawowy rzucający Energi Czarnych Słupsk, Demetric Bennett nie będzie miło wspominał meczu z Anwilem Włocławek w Hali Mistrzów. Koszykarz starał się walczyć przez cały mecz i choć zdobył 12 punktów i 5 zbiórek, zagrał na bardzo niskiej skuteczności z gry - tylko pięć jego rzutów przy trzynastu próbach wpadło do kosza. Amerykanin skomentował niedzielne spotkanie w wywiadzie dla portalu SportoweFakty.pl.

Michał Fałkowski: Podstawowe pytanie: jaką koszykówkę mieli zagrać Czarni Słupsk w meczu przeciwko Anwilowi? Co mówił wam trener Gaspar Okorn przed tym spotkaniem?

Demetric Bennett: Od naszego trenera dostaliśmy wiele cennych wskazówek, jak pokonać Anwilu. Kluczem do zwycięstwa miała być bardzo dobra obrona, lecz kiedy traci się 84 punkty, bardzo ciężko o zwycięstwo. Mieliśmy grać także spokojnie w ataku, co również nam się nie udało. Generalnie niczego nie udało się nam zrealizować na parkiecie, co zakładaliśmy sobie w szatni. Anwil to naprawdę groźny przeciwnik, lecz to my nie trafialiśmy z czystych pozycji i popełniliśmy zbyt wiele prostych strat.

Czy Anwil was czymś zaskoczył?

- Prawdę powiedziawszy, przed meczem nasz trener przekazał nam wszystkie potrzebne wiadomości, które miały pomóc w wygranej. Teoretycznie byliśmy przygotowani naprawdę nieźle. Lecz jak już powiedziałem, gorzej było z przełożeniem tego na parkiet. Czy Anwil nas czymś zaskoczył? Wielkim sercem, które zawodnicy tego klubu włożyli w to spotkanie oraz motywacją i determinacją, która pomagała im grać konsekwentnie to, co sobie wcześniej założyli.

Czy to oznacza, że wy nie byliście zmotywowani wystarczająco mocno?

- Nie, to nie tak! My również byliśmy zmotywowani oraz skoncentrowani, lecz tak jak powiedziałem, Anwil potrafił swoją motywację przełożyć na dobrą grę w ataku i obronie. Zagrali na świetnej skuteczności. My za to zaprezentowaliśmy się po prostu kiepsko.

Kto zawiódł? Podkoszowi koszykarze Czarnych wypadli blado przy wysokich zawodnikach Anwilu…

- Nie można tak mówić. Gramy jako drużyna, więc wygrywamy i przegrywamy także jako drużyna. Wina ciąży na całym zespole.

A jak pan oceniłby ten mecz pod kątem swojego występu?

- Nie mogę być zadowolony z tego meczu z prostej przyczyny - przegraliśmy. Co prawda, rzuciłem trochę punktów, ale to za mało. Wiem, że potrafię grać zdecydowanie lepiej, a w meczu przeciwko Anwilowi nie trafiłem kilku, wydawałoby się, łatwych rzutów. Także defensywa w moim wykonaniu była słaba. Ogólnie to chciałbym jak najszybciej zapomnieć o tym meczu.

Co zatem musi pan poprawić, by takich występów było jak najmniej? I co musicie zmienić jako drużyna?

- Ja muszę po prostu trafiać do kosza i być bardziej uważnym w defensywie (śmiech). Mówiąc już zupełnie serio - jeśli poprawimy obronę, to i łatwiej będzie o punkty po drugiej stronie kosza. Nic więcej.

Łatwo jednak powiedzieć, że trzeba poprawić obronę. W Polsce mamy powiedzenie: diabeł tkwi w szczegółach. Jakie szczegóły zatem muszą ulec poprawie?

- Cóż, obrona składa się z dwóch części: indywidualnej i zespołowej. U nas w drużynie niestety nie bronimy dobrze ani tak, ani tak. Kiedy któryś z przeciwników mija naszego rozgrywającego powinna być natychmiastowa pomoc. Tymczasem tak się nie dzieje. Choć na parkiecie cały czas do siebie mówimy, pokrzykujemy, to jednak często wychodzą błędy.

Wasz trener powiedział na konferencji prasowej, że zespół przegrał mecz już w pierwszej kwarcie. Zgodzi się pan z nim? Tę część meczu przegraliście tylko dwoma punktami…

- A co trener konkretnie miał na myśli?

Że mimo dwupunktowej straty, daliście sobie rzucić aż 26 oczek, zaś dobra gra Anwilu w drugiej kwarcie była tylko kontynuacją świetnej postawy gospodarzy z początku meczu.

- Nie wypada mi się nie zgodzić. Skoro nasz szkoleniowiec twierdzi, że przegraliśmy mecz już w pierwszej kwarcie - na pewno tak jest. Rzeczywiście, daliśmy sobie rzucić wówczas 26 oczek, choć przecież sami zdobyliśmy ich 24. Natomiast faktem jest, że na początku drugich dziesięciu minut Anwil rzucił osiem punktów z rzędu, zaś my nie potrafiliśmy umieścić piłki w koszu. To dało im pewną przewagę, której nie odrobiliśmy już do końca meczu.

Przed wami mecz z Górnikiem u siebie. Czy porażka z Anwilem będzie siedziała w waszych głowach?

- Nie ma takiej opcji. Nasz trener jest bardzo wymagającym człowiekiem i nie pozwala nam być zdekoncentrowanymi przed meczem. Należy pamiętać, że koszykówka to sport, w którym nie zawsze się wygrywa. Przed meczem z Górnikiem będziemy więc ciężko pracować na treningach, by osiągnąć zwycięstwo w tym spotkaniu.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)