Jak nie szybszy, to na pewno mądrzejszy - wywiad z Konradem Wysockim, nowym skrzydłowym Anwilu Włocławek

- Chciałem udowodnić sobie, że nadal mogę grać więcej niż 15 minut i że mogę mieć większy wpływ na zespół. To kwestia ambicji - mówi Konrad Wysocki, skrzydłowy Anwilu Włocławek.

Michał Fałkowski: Zapomniałeś trochę języka polskiego?

Konrad Wysocki: Trochę "zardzewiałem", ale za tydzień, dwa wszystko wróci do normy.
[ad=rectangle]
Byłeś blisko Anwilu Włocławek już na początku lata, prawda?

- To wiesz więcej niż ja (śmiech). Najważniejsze, że trafiłem do Włocławka. Bardzo się z tego cieszę. Anwil to klub z dużymi tradycjami. Po PGE Turowie mój drugi przystanek w Polsce. Wiem, że ostatni sezon był dla Rottweilerów bardzo rozczarowujący, dlatego zrobimy teraz wszystko, by włocławianie wrócili do czołówki.

Uciekłeś od pytania…

- W porządku, przyznaję, że rozmawialiśmy, ale wówczas uznałem, że jeszcze poczekam z wyborem. Ja już mam 32 lata i wiem, że te pierwsze oferty niekoniecznie są najlepszymi. Umiem być cierpliwy.

Miałeś inne oferty?

- Miałem, ale nie powiem jakie. Zwlekałem długo z podjęciem decyzji, bo cały czas czekałem na najlepszą możliwość. Mam jeszcze parę marzeń koszykarskich. Dużo już wygrałem w mojej karierze, ale mam jeszcze ambicje, marzenia...

Anwil to klub, gdzie można te marzenia spełnić?

- Nie chce o nich mówić na głos. Anwil to klub z tradycjami, z historią. Zawsze była duża walka między Anwilem a PGE Turowem i prawie zawsze to my, mówię my, choć teraz gram we Włocławku, wygrywaliśmy. Chciałem trafić do miasta, które żyje koszykówką, a fanów Anwilu pamiętam bardzo dobrze.

Nie tylko ze względu na umiejętności i doświadczenie, ale również ze względu na paszport musiałeś mieć inne oferty z Polski...

- To w ogóle nie jest ważne, ale tak, miałem (śmiech). Możemy zmienić temat?

Konrad Wysocki, dotychczas kojarzony z PGE Turowem, zagra w Anwilu
Konrad Wysocki, dotychczas kojarzony z PGE Turowem, zagra w Anwilu

Dwa lata nie było cię w Polsce. Zmieniłeś się jako gracz?

- Jestem dwa lata starszy (śmiech). A mówiąc poważnie: jestem dojrzalszy, to już mój 11. sezon w karierze. Widziałem już sporo w koszykówce, nauczyłem odróżniać to, co jest ważne od tego, co nie; znam przyczyny, dla których wygrywa się lub przegrywa nie tylko mecze, ale i mistrzostwa i myślę, że swoim doświadczeniem mogę dużo pomóc Anwilowi.

Jednakże dojrzałym graczem byłeś już mając 30 lat, czyli wówczas, gdy opuszczałeś Polskę.

- Wielkiej różnicy rzeczywiście nie ma, ale jednak każdy rok, każdy sezon przynosi coś nowego. Niemniej jednak, w ostatnich dwóch latach grałem zdecydowanie mniej, niż się do tego przyzwyczaiłem. Byłem zawodnikiem EWE Baskets Oldenburg, bardzo silnego klubu, i grałem przeciętnie powiedźmy 15 minut w meczu. Na więcej nie było szans. W pierwszym sezonie zdobyliśmy wicemistrzostwo, potem odpadliśmy z play-off z późniejszym mistrzem, Bayernem Monachium, w półfinale. Kadra była silna, było dużo graczy, rotacja spora i nie było dla mnie więcej minut.

Dlatego chciałeś znaleźć klub, w którym mógłbyś grać więcej?

- Tak, chciałem udowodnić sobie, że nadal mogę grać więcej niż 15 minut i że mogę mieć większy wpływ na zespół. To kwestia ambicji.

Często koszykarze po 30-stce powoli zadamawiają się już jak nie w rodzimym klubie, to w rodzinnym kraju. A tobie wojaże w głowie.

- Tak jest! Ja jestem człowiekiem, który nie może usiedzieć w jednym miejscu, nie może być bierny. Uważam, że każdy koszykarz musi mieć w sobie ambicję gry jak najdłużej. Musi chcieć być jak najważniejszą postacią zespołu, na tyle, na ile jest to tylko możliwe. W Oldenburgu miałem około 4-6 punktów w meczu. Jestem pewien, że mogę grać lepiej.

Jesteś najstarszym graczem w zespole. Ostatnio rozmawiałem o tym z Arvydasem Eitutaviciusem i powiedział mi, że właśnie ze względu na metrykę, będzie odgrywał rolę mentora dla młodszych. A to jak na to patrzysz?

- Duchem na pewno nie jestem najstarszy w zespole. Zobaczymy. Muszę poznać drużynę. Na razie odbyłem tylko jeden trening. Wygląda to wszystko obiecująco, chłopacy są ambitni, ale droga do sezonu jeszcze daleka.

Dzieje się tak czasami, że im zawodnik jest starszy, tym stopniowo, a zwłaszcza dotyczy to wysokich zawodników, przechodzi na inną pozycję. Jesteś już bardziej silnym niż niskim skrzydłowym?

- Nie, mnie to nie dotyczy. Nadal jestem trójką, która może grać też na czwórce. Nic się nie zmieniło. Jestem większy od typowych trójek i szybszy od typowych czwórek.

Nadal szybszy? W wieku 32 lat?

- Tak, dlaczego nie? A jak nie szybszy, to na pewno mądrzejszy (śmiech).

Wysokie IQ boiskowe. Trenerzy często określali cię tymi słowami, prawda?

- Muszę mówić o sobie…? No dobrze. Tak, rzeczywiście określali mnie w ten sposób. Myślę, że mam dobre czucie gry. Uważam, że dobrze gram bez piłki. Ścinanie, zbiórki, walka o pozycje. Do tych szczegółów trzeba grać mądrze. Koszykówka nie polega na rzucania do kosza. To tylko technika zdobywania punktów. W koszykówkę gra się głową i myślę, że trenerzy doceniają to, że wiem o co chodzi w tym sporcie. Teraz jednak na pewno potrzebuję kilka tygodni, żeby wdrożyć się w system trenera Niedbalskiego, ale pomimo tego, ze dołączyłem do Włocławka trzy tygodnie później, niż reszta zawodników, to na ligę będę gotowy.

Ostatnia kwestia, bo na pewno jesteś zmęczony po treningu, a przecież jeszcze dzisiaj rano odbyłeś podróż samolotem (rozmawialiśmy w poniedziałek wieczorem - przyp. M.F.). Ostatnie mecze kwalifikacji. Polska-Niemcy w Toruniu i Niemcy-Polska w Bonn… Za kim był Konrad Wysocki?

- Za nikim. Oglądałem oba mecze i cieszyłem się z punktów obu drużyn.

Nie wierzę...

- To prawda. Nie pierwszy raz mnie o to pytają i zawsze mówię tak samo.

Chcesz być dyplomatą, czy naprawdę tak jest?

- Naprawdę. Przy okazji takich meczów po prostu cieszę się oglądaniem.

A spodziewałeś się, że Polska może wygrać dwa razy?

- Spodziewałem się. Polska ma silny skład i trenera Mike’a Taylora, z którym pracowałem kilka lat temu w Ulm. To świetny człowiek i dobry fachowiec. Pozytywna postać. Złożył fajny zespół. W Niemczech z kolei obserwujemy teraz zmianę pokoleniową i budowanie kadry na przyszłość. Zespołu jako takiego póki co nie ma.

A który hymn śpiewałeś przed meczem?

- Dobrze, że nie umiem śpiewać w ogóle...

Źródło artykułu: