Karol Wasiek: W okresie wakacyjnym podpisałeś nowy, dwuletni kontrakt z AZS. Koszalin to dobre miejsce dla rozwoju dla Artura Mielczarka?
Artur Mielczarek: Cieszę się, że udało nam się osiągnąć porozumienie i podpisać dwuletnią umowę. Nie ukrywam, że przywiązałem się do tego miejsca. Mam dużo znajomych w Koszalinie. Nie ukrywam, że jestem wielkim fanem morza. Uwielbiam spędzać tam czas. To na pewno przyciąga. Zresztą świetnie czuje się w drużynie Akademików.
Na ile ważny jest dla ciebie fakt, że podpisałeś dwuletnią umowę z klubem?
- Taki kontrakt daje stabilizację, pewien spokój. Człowiek nie musi co roku zmieniać klubów, przenosić się z jednego miejsca do drugiego. Mogę się skupić wyłącznie na koszykówce, a przecież oto w tym wszystkim chodzi.
[ad=rectangle]
Byłeś od razu zdecydowany na AZS, czy jednak zastanawiałeś się nad innymi opcjami?
- Jak zawsze trzeba trochę porozmawiać... (śmiech).
Pytam, bo wiem, że jesteś też w bliskich relacjach z Wrocławiem.
- Zgadza się. Można powiedzieć, że we Wrocławiu się wychowałem, ale sentymenty trzeba odłożyć na bok. Koszykówka to jest biznes. W tej chwili najlepiej czuję się w Koszalinie i chcę tutaj grać.
W wakacje sporo pracy wykonałeś na siłowni. Możesz opowiedzieć, co tam dokładnie robiłeś?
- W tym roku postanowiłem przygotowywać się pod okiem mojego brata, który jest trenerem personalnym. On to wszystko ułożył. Wyglądało to naprawdę świetnie i każdemu to polecam. Mam nadzieję, że przyniesie to dobre efekty. Każdy wie, jak ja gram. Biegam na "trójce", ale coraz częściej jestem ustawiany jako "czwórka". Jestem zdania, że te dodatkowe kilogramy mi się przydadzą. Nad tym głównie pracowałem.
Częściej będziemy cię widzieć pod koszem, czy na obwodzie?
- To wszystko zależy od trenera. Póki co rywalizuję na pozycjach trzy i cztery.
Jak ocenisz zespół po tych kilku sparingach?
- Rozwijamy się. Różnie to bywa z naszą rotacją, bo czasami jest dłuższa, a czasami krótsza ławka. Idziemy jednak do przodu i mam nadzieję, że będzie tak dalej.
Potencjał jest spory...
- Zgadza się. Mamy niesamowity papier, ale trzeba to wszystko pokazać na boisku. Chcemy udowodnić, że drzemie w nas duży potencjał.
Chemię w szatni udało się już wytworzyć?
- Tak, zaczynamy rozumieć się coraz lepiej. Muszę powiedzieć, że tę dobrą atmosferę nieco łatwiej jest zbudować w momencie kiedy jest nieco mniej zawodników, a ci którzy dojeżdżają to widzą te dobre relacje. Wówczas to wszystko "pracuje" bez zarzutów.
w końcu koszykówka to biznes jak sam powiedzialeś i aby sie w nim utrzymać to troszkę sie spociłeś
potrzebni są w tym biznesie wirtuozi i w Czytaj całość