Średnią 21 punktów zdobytych legitymuje się po trzech meczach skrzydłowy Anwilu Włocławek, Brandon Brown. Rottweilery wygrały dotychczas dwa sparingi, a już w weekend będą mogły powiększyć ten bilans. W najbliższych dniach zmierzą się z Energą Czarnymi, Treflem oraz Twardymi Piernikami. Czy Brandon Brown ponownie pokaże, że należy upatrywać w nim nowego lidera zespołu z Kujaw?
[ad=rectangle]
Mówią o nim - skrzydłowy. On sam przyznaje, że w swojej karierze najczęściej ustawiany był właśnie jako czwórka, ale grywał również jako trójka, czyli niski skrzydłowy. Trener Mariusz Niedbalski sprowadził go do zespołu z myślą o rotowaniu także bliżej obręczy i póki co wygląda na to, że Amerykanin nie będzie miał żadnych problemów z grą pod koszem.
- Gra w koszykówkę nie polega tylko na tym, że ty jesteś playmakerem, ty shooterem, a ty centrem i każdy musi wykonywać konkretnie zadania na parkiecie. Tak było kiedyś, w archaicznej koszykówce. Dzisiaj to wszystko jest płynne. Ja grałem głównie jako skrzydłowy, ale nie ma dla mnie żadnego problemu grać pod koszem - mówi zawodnik.
Brown nie lubi jak zamyka się go w sztywne ramy: "jesteś czwórką i koniec". To nie w jego stylu. Podczas sparingów zdarzało się, że zbierał piłkę pod własną obręczą i nie oddawał jej rozgrywającemu, tylko sam wyprowadzał atak. Raz z lepszym, raz z gorszym skutkiem, ale widać, że Amerykanin kocha wolność na parkiecie. Jak sam zresztą przyznaje, o to chodzi w tej dyscyplinie. Aby oddać jej serce.
- Jeśli jesteś na parkiecie to grasz wszystko to, co może doprowadzić twój zespół do zwycięstwa. Ja bardzo lubię zmusić przeciwnika do tego, by zamienił krycie. Wówczas, jeśli mam dużo wyższego rywala, gram na szybkości. Jeśli mam niższego, chcę piłkę tyłem do kosza. Koszykówka nie jest dla robotów, jest dla myślących ludzi. A każdy z nas jest inny, ma swoje nawyki, przyzwyczajenia. Czasem trzeba je wykorzystać. Ale to już rola trenera - dodaje Amerykanin.
Trener Niedbalski skompletował zespół wedle własnej koncepcji, dobierając sobie zawodników takich, jak chciał mieć. Oczywiście, był ograniczony limitem budżetowym, ale biorąc pod uwagę, że klub dysponuje mniejszą gotówką, niż w zeszłym sezonie, to nie widać zbyt dużej dysproporcji między dwoma składami - zeszłorocznym i obecnym.
Teraz tylko (albo aż) kwestia poukładania klocków w odpowiednie miejsca. Póki co Brown jest jednym z nielicznych zawodników, o których można powiedzieć, że grają na miarę swojego potencjału. Reszta, w większości, szuka jeszcze swojej formy.
- Rolą trenera jest spojrzeć na każdego z nas z osobna i wydobyć to, co najlepsze. Podoba mi się jednak filozofia coacha. Mamy być zdyscyplinowanym i bitnym zespołem. Tak trzeba. To jest serce, to jest energia. Samymi umiejętnościami się nie wygrywa - komentuje Brown.
Brown póki co lideruje na parkiecie grupie ludzi zebranych we Włocławku. Czy tak będzie w sezonie? Wszystko na to wskazuje, choć rok temu wszyscy (łącznie z wyżej podpisanym, ale też byłym trenerem oraz zawodnikami) zdążyli namaścić liderem Dusana Katnicia i każdy wie, jak to się skończyło. Serb nie podołał presji i w trakcie sezonu opuścił Włocławek.
- Czy ja sobie poradzę? Oczywiście, że sobie poradzę! Spójrz na moje bary, szerokie, nie? Mój tata był bokserem, ja odziedziczyłem po nim naturalną siłę. Niemniej jednak na koniec dnia liczy się to, jak zagrał zespół. Przekonałem się o tym na Cyprze, czy we Francji. Miałem wokół siebie naprawdę zdolnych kolegów, z wysokimi umiejętnościami, ale zawsze brakowało nam iskry zespołowości, by pokonywać najlepszych. Wszyscy byliśmy bardzo dobrzy indywidualnie, ale razem byliśmy słabi. Chcę by we Włocławku było odwrotnie - kończy Brown.