Karol Wasiek: Słyszałem, że w trakcie okienka transferowego miałeś kilka ciekawych propozycji z Polski. Można powiedzieć, że przebierałeś w ofertach?
Karol Gruszecki: Tego nie wiem (śmiech). Nie ukrywam, że na początku byłem nastawiony na powrót do Belgii. Chciałem tam wrócić, ale sytuacja była bardzo dynamiczna. Musiałem podjąć decyzję. Jeśli chodzi o Słupsk - to długo się nie zastanawiałem.
Jak wyglądała twoja sytuacja z belgijskim klubem?
- Miałem ważny kontrakt, ale w wakacje udało mi się tę umowę rozwiązać za porozumieniem stron. Ekipa Spirou Charleroi przeszła sporą przebudowę, praktycznie wszystko zaczęli od zera. Przyszedł nowy trener, który bardzo dużo zmienił.
[ad=rectangle]
Wybrałeś Słupsk, bo...?
- Bardzo dobrze się tutaj czułem w zeszłym sezonie. Mimo że dołączyłem do zespołu w trakcie rozgrywek to aklimatyzacja nie trwała długo. Mieliśmy bardzo fajną drużynę, organizacyjnie też to dobrze wyglądało. Osoba Rafała Franka również mocno przekonała mnie do tego, żeby zostać w tym klubie.
W tym roku potencjał jest chyba większy niż w poprzednich rozgrywkach?
- Myślę, że mamy tutaj sporą szansę na osiągnięcie sukcesu. Nie ma co ukrywać, że po zeszłym sezonie mieliśmy na wyciągnięcie ręki awans do półfinału, ale nie udało się nam tego zrobić. Teraz chcemy udowodnić, że potrafimy wejść do strefy medalowej. Zresztą osobiście też mam wiele do udowodnienia.
W wakacje byłeś w Stanach Zjednoczonych. Czym się tam zajmowałeś?
- Pojechałem tam, żeby dobrze przygotować się do sezonu. Jest tam ekipa 20 zawodników, którzy grają w Europie bądź w Stanach Zjednoczonych. Jest to okazja, żeby każdego dnia grać z lepszymi zawodnikami. Można pracować nad każdym elementem. Takie treningi dają naprawdę wiele.
Na jaki element koszykarskiego rzemiosła poświęciłeś najwięcej czasu?
- W tym roku skupiłem się przede wszystkim na kozłowaniu i przygotowaniu atletycznym. W poprzednich rozgrywkach trochę straciłem pod tym względem. Chciałem do tego wrócić i wydaje mi się, że udało mi się to zrobić.
Czyli nie będziesz już zawodnikiem typu "catch and shoot"?
- Trzeba wyjść od tego, że ja graczem "catch and shoot" zostałem nieco z przymusu. W college'u byłem jedynym zawodnikiem, który potrafił na dobrym procencie rzucać z dystansu i trenerzy tak mnie ustawiali. Jednakże to nie jest moja gra. Ja preferuję grę z piłką, na pick&rollach.
Tak będziesz grał w nowym sezonie?
- Nasza taktyka jest tak dopasowana, że zawodnicy z pozycji 2-3 grają dużo z piłką. Trener daje nam dużo swobody. Dejan Mijatović dopasowuje atak do zawodników.