Potrafimy zagrać bardzo dobre, ale i bardzo słabe zawody - rozmowa z Aleksandrem Krutikowem, trenerem Sportino

Sportino Inowrocław w dotychczasowych rozegranych dziesięciu meczach odniosło cztery zwycięstwa - z Atlasem Stalą Ostrów Wlkp., Czarnymi Słupsk, Basketem Poznań oraz z Górnikiem Wałbrzych. Duża w tym zasługa dobrze znanego w Polsce białoruskiego szkoleniowca Aleksandra Krutikowa.

Grzegorz Czech: Panie trenerze najbliższy mecz gracie ze Zniczem Jarosław, myślę, że będzie to pojedynek bardzo podobnych drużyn. Jaką koszykówkę musi zagrać Sportino, aby wygrać kolejne spotkanie?

Aleksander Krutikow: Mamy coraz większe problemy z wygrywaniem meczy na wyjazdach, poza tymi udanymi dwoma pojedynkami. Mamy wahania gry, za łatwo oddajemy na początku inicjatywę rywalom, później staramy się to nadrobić. Myślę, że jak ustabilizujemy naszą grę, jak uda nam się nawiązać równorzędna walkę z rywalem, na przykład jak to było ze Słupskiem albo z Ostrowem to będziemy mieli szansę na wygranie tego najbliższego meczu.

Co może Pan powiedzieć o drużynie Sokołowa Znicza Jarosław?

- Dość dobrze znam poszczególnych graczy Znicza. Są to bardzo dobrze znani koszykarze, czy to Polacy, czy obcokrajowcy. Jest to zespół, który gra na własnym terenie bardzo mocny basket, o czym może świadczyć mecz ze Stalą Ostrów, który to jarosławianie mogli a nawet powinni wygrać, gdyby nie błędy w końcówce. Znicz jak do tej pory wygrał to co miał wygrać, no może trochę szkoda tego przegranego meczu z Ostrowem. Ale pomimo tych porażek z czołowymi drużynami Polskiej Ligi Koszykówki, Znicz jest bardzo niebezpiecznym zespołem. Trenerem Znicza jest Stanisław Gierczak, który preferuje grę zespołową, jest przeze mnie bardzo wysoko oceniany i robi bardzo dobra robotę w Jarosławiu.

Jak Pan scharakteryzowałby styl gry swojej drużyny?

- Jak wiadomo mam młodą drużynę i czasami nas ponoszą zbyt duże emocje, fantazja, gramy zbyt wiele żywiołowych akcji, których w ekstraligowym baskecie nie powinno być. Czasami podejmujemy zbyt pochopne decyzje. Jak na razie gramy koszykówkę mało ustabilizowaną i stąd nasze wahania nie tylko w jakichś krótkich fragmentach meczy, ale także w całych spotkaniach. Potrafimy zagrać bardzo dobre, ale i bardzo słabe zawody.

Wasza drużyna, a drużyna Znicza to całkowicie odmiennie zbudowane dwa zespoły. W Jarosławiu zdecydowano się zachować kręgosłup drużyny z pierwszej ligi, w Inowrocławiu wymieniono krajowych zawodników na obcokrajowców. Co może Pan na ten temat powiedzieć?

- Panie redaktorze, jak Pan zapewne bardzo dobrze wie my bardzo późno zaczęliśmy kompletować nasz skład. Tak naprawdę podpisywaliśmy kontrakty z graczami w momencie rozpoczęcia samej ligi i braliśmy koszykarzy, którzy pozostawali w tym momencie bez klubu i byli w naszym zasięgu finansowym. Zdecydowaliśmy się zatrudnić takich graczy, którzy nie byli drodzy i musieliśmy za wszelką cenę wzmocnić zespół koszykarzami zza oceanu i też takimi, którzy nie są zbyt drodzy. Tym to właśnie jest spowodowane.

Zbliżamy się dużymi krokami do półmetku rozgrywek. Jak Pan sądzi czy ktoś zaskakuje, ktoś rozczarowuje?

- My jak na razie rozegraliśmy dziesięć spotkań i po tych meczach widzę, że liga jest bardzo wyrównana, ciekawa. Z dobrej strony prezentuje się zespół Kotwicy Kołobrzeg, ruszył w końcu Koszalin co nie jest dla mnie wielką niespodzianką, bo to bardzo mocny i doświadczony zespół mający w swoim składzie zawodników znających polskie parkiety. Na swoim przyzwoitym poziomie gra Turów Zgorzelec, Prokom, pomimo tych dwóch ostatnich porażek, myślę spowodowanych wysiłkiem w meczach euroligowych, Czarni Słupsk no i oczywiście Polpharma. Ostatnia z wymienionych ekip również nie jest dla mnie wielką niespodzianka, ponieważ znając trenera Mariusza Karola, można się tego było spodziewać.

Grający w waszej drużynie obcokrajowcy to koszykarze przychodzący bezpośrednio z uczelni. Czy jest różnica pomiędzy zawodnikami grającymi w Europie, a młodymi chłopakami zza oceanu?

- Ściągając takiego gracza z uczelni amerykańskiej tak naprawdę nie wiemy jak będzie sobie poczynał w Europie, nie wiadomo czy przystosuje się do naszego stylu grania. Reguły gry w NCAA są inne, choćby patrząc na czas na rozegranie akcji (35 sekund). Ja czasem tracę bardzo dużo czasu, aby chłopaków przygotować mentalnie, psychicznie do tego a by szybciej przechodzili na stronę rywali i grali szybsze akcje i właśnie z tym również mamy poważny problem. Z drugiej strony jak wiadomo, jak młody koszykarz zmienia otoczenie, klimat, środowisko, to jednak nie zawsze się udaje. Uważam, że chłopaki, którzy do nas przyjechali są dobrymi koszykarzami, byli liderami swoich uczelnianych drużyn i dają z siebie wszystko.

Komentarze (0)