Falami gra w ostatnich tygodniach zespół Trefla Sopot. O ile na turnieju we Wrocławiu sopocianie pokazali się z bardzo dobrej strony (pokonali gospodarza 75:59 oraz Energę Czarnych Słupsk 77:63), o tyle we Włocławku drużyny nie było. Zarówno w sensie dosłownym, jak i abstrakcyjnym. Trefl przegrał oba mecze: z Asseco Gdynia 57:72 i Wikaną Start Lublin 68:75.
[ad=rectangle]
Jedynym wytłumaczeniem dla sopocian jest to, że podczas Kasztelan Basketball Cup musieli radzić sobie bez swojej pierwszego playmakera, Williego Kempa. Amerykanin przyglądał się poczynaniom swoich kolegów i, nie ma co ukrywać, nie mógł być zadowolony.
- To były dwa bardzo słabe mecze, trzeba to powiedzieć otwarcie. Nie graliśmy dobrze i turniej okazał się być dla nas bardzo złym doświadczeniem - mówi Kemp.
Pod nieobecność Amerykanina, grę sopocian prowadzili Sarunas Vasiliauskas oraz Paweł Dzierżak. Brakowało jednak kreatywności i umiejętności gry z piłką Kempa, który dobrze radzi sobie nie tylko jako playmaker, ale również jako rzucający obrońca.
- Nie było dobrze, bo nie graliśmy na tyle mocno, na ile jesteśmy w stanie grać. Mieliśmy tylko dobre momenty, ale nie walczyliśmy przez 40 minut. Najważniejsze jednak teraz to nie dramatyzować. Najgorsze co moglibyśmy zrobić, to zacząć zwalać winę na siebie nawzajem. Musimy trzymać się razem i razem to przetrwać - komentuje Kemp.
Czasu na ustabilizowanie formy sopocianie mają jednak mało. Już w najbliższy weekend rusza liga, a Trefl zmierzy się na wyjeździe z nieobliczalnym MKSem Dąbrowa Górnicza.
- Mamy niespełna tydzień, ale tyle samo czasu mają również inne zespoły. Ja wierzę, że turniej we Włocławku, choć był bardzo zły, to jednak był tylko przypadkiem. Nie powiem, że przegraliśmy bo mnie brakowało, to nie tak, ale jednak w naszym zespole nie ma gwiazd. Stawiamy na zespołowość i na kolektyw. Wypadnięcie któregokolwiek z nas powoduje problemy. Na ligę jednak będę gotowy, tak jak reszta zespołu - kończy Kemp.