Sobotniej inauguracji kibice Widzewa nie będą dobrze wspominać. Ich ulubienice zagrały słabo i dość wysoko przegrały z siedlczankami, które przecież jeszcze parę miesięcy temu rywalizowały na zapleczu Tauron Basket Ligi Kobiet.
[ad=rectangle]
Zaczęło się całkiem pomyślnie. Trafienia Sary Boothe spowodowały, że gospodynie prowadziły 8:5. Za moment odpowiedziały jednak Magdalena Bibrzycka oraz Emina Demirović. Ta druga ustrzeliła "trójkę" dając do zrozumienia, że maszyna dopiero się rozkręca.
Przyjezdne inicjatywę przejęły w drugiej "ćwiartce". Świetnie spisała się Ganna Zarytska biorąc ciężar odpowiedzialności za ofensywne poczynania. Ukrainka w szeregach MKK tego dnia nie zawiodła i można odnieść wrażenie, że przez całe rozgrywki będzie jego ważną postacią. Głównie dzięki niej po 20 minutach wynik brzmiał 29:40. Miejscowe pewnie trochę martwiły się już o przyszłość. Im brakowało skuteczności, a także pomysłu, by wykończyć poszczególne zagrywki. Starania Boothe to za mało.
Impas trwał również w dalszych odsłonach. Niezmiennie imponowała Zarytska. Koleżanki kierowały pod jej adresem wiele piłek widząc jak łatwo trafia do kosza. Widzewianki poderwać z ziemi starała się doświadczona Katarzyna Kenig, lecz znów koleżanki nie poszły za ciosem. Stąd próżno było oczekiwać nagłej odmiany scenariusza. Zwłaszcza, że rywalki sprawiały wrażenie coraz pewniejszych siebie.
Dogodnej okazji nie wypuściły z rąk. W decydującej batalii kontrolowały bieg wydarzeń nie pozwalając podopiecznym Adama Ziemińskiego zbliżyć się choć na krok. Koszykarki gości należy pochwalić za mądrość w rozgrywaniu akcji. Popełniły mniej strat, co też pomogło wywalczyć pełną pulę.
Widzew Łódź - MKK Siedlce 56:75 (15:17, 16:23, 12:16, 13:19)
Widzew: Boothe 20, Kenig 11, Schmidt 11, Ross 6, Łabuz 6, Zapart 2, Niedzielska 0, Płócienniczak 0, Paranowska 0, Okonek 0.
MKK: Zarytska 16, Bibrzycka 13, Brooks 12, Jaeschke 8, Mukosiej 8, Demirović 7, Butler 6, Misiek 3, Tomiałowicz 2, Salska 0
