Szczecinianie mimo porażki pokazali, że mogą być groźną ekipą dla każdego rywala w Tauron Basket Lidze. Wilki Morskie do przerwy prowadziły 41:33, ale po przerwie gra gości nie wyglądała już tak dobrze, co wykorzystali podopieczni Emila Rajkovicia.
- Na pewno liczyliśmy na zwycięstwo, ale wiedzieliśmy, że Śląsk jest zawsze u siebie mocny. Prowadziliśmy praktycznie przez całe spotkanie, ale ostatnia kwarta zupełnie nam nie wyszła. Nie graliśmy konsekwentnie tego, co sobie zakładaliśmy przed meczem i co realizowaliśmy przez trzy kwarty - podkreśla Maciej Majcherek, gracz Wilków Morskich Szczecin.
[ad=rectangle]
Kluczowa dla losów spotkania okazała się ostatnia kwarta, którą goście przegrali aż 14:24. Na nic zdały się popisy strzeleckie - Trevora Releforda, który w całym meczu zdobył aż 25 oczek. - Mozna powiedzieć, że zapłaciliśmy takie beniaminkowie frycowe - przyznaje Majcherek.
Pod koniec okresu przygotowawczego trener Krzysztof Koziorowicz nie miał do dyspozycji kilku zawodników, ale ostatecznie w spotkaniu ze Śląskiem zabrakło jedynie Zbigniewa Białka. Dino Gregory nie mógł zagrać z powodów osobistych.
- Zważywszy na te wszystkie kontuzje, które nas spotkały na początku sezonu, to moim zdaniem wypadliśmy całkiem nieźle. Oczywiście, że każda porażka boli, tym bardziej, że przez trzy kwarty to my byliśmy na prowadzeniu - uważa z kolei Witalij Kowalenko, który w spotkaniu rzucił 11 punktów.