Kolejną wygraną zanotowali koszykarze Polpharmy Starogard Gdański, którzy w sobotę pokonali drużynę Kotwicy Kołobrzeg 91:68. - O zwycięstwie w tym meczu zadecydowała obrona, całego zespołu, przede wszystkim w pierwszej kwarcie, która ustawiła całe spotkanie. Myślę, że później, mimo przestojów z naszej strony, pozwoliło nam to kontrolować mecz. Na pewno wpływ miała skuteczność poszczególnych zawodników w pierwszej połowie pojedynku - powiedział portalowi SportoweFakty.pl Jacek Sulowski, koszykarz "Kociewskich Diabłów".
Doświadczony 29-letni rzucający obrońca, w końcu przełamał swoją niemoc strzelecką w rzutach z dystansu. Sulowski przez pięć spotkań nie mógł trafić zza linii 6,25, ale przełamał się w meczu z ekipą Sebastiana Machowskiego. - Jeśli mam oceniać swój występ, to powiem, że jestem zadowolony, że zespół wygrał. Moja rola w zespole jest taka, że nie do końca to widać w statystykach. Naprawdę kosztuje mnie wiele zdrowia krycie na całym placu, czy też kluczowego strzelca zespołu, czy też zawodnika, który wyprowadza piłkę. Czasami ciężko jest po tym zdobywać jeszcze punkty, w szczególności u nas, gdzie w zespole jest kilku graczy, którzy mają zadanie trochę bardziej ofensywne - komentował zawodnik.
Kotwica już w pierwszej odsłonie znacząco odstawała od swojego przeciwnika. Jak przyznaje były gracz poznańskiej Politechniki oraz Atlasa Stali team z Kołobrzegu niczym ich nie zaskoczył. - Myślę, że Kotwica nas niczym szczególnym nie zaskoczyła. Trenerzy Karol oraz Olszewski bardzo dobrze przygotowali nas do tego meczu. Wydaje mi się, że to chyba my zaskoczyliśmy Kotwicę, bowiem nie spodziewali się tak twardej obrony w naszym wykonaniu.
Nie od dziś wiadomo, że o sile "Czarodziei z Wydm" stanowią Amerykanie - Kevin Hamilton oraz Julien Mills. Obaj jednak mieli utrudnione zadanie, bowiem uwaga Polpharmy była skupiona w szczególności na nich. - Założenie nasze było takie - gdzie Mills bodajże w ostatnim meczu rzucił 28 punktów i Hamilton także ponad 10 punktów - że chcieliśmy wyłączyć tych dwóch zawodników i udało nam się to, bo Mills rzucił 8 oczek, czyli zdecydowanie mniej niż we wcześniejszych meczach. Z kolei to, że Hamilton rzucił 13 punktów, ale dużą część z rzutów osobistych, ale przy agresywnej obronie musimy się z tym liczyć. Myślę, że wywiązaliśmy, może nie w 100 procentach, ale w dużym stopniu z założeń trenera. Powinniśmy się z tego cieszyć. Wygraliśmy 23-punktami i trudno powiedzieć, że nie zrealizowaliśmy czegoś, bo zatrzymanie jednego strzelca na 8 punktów, a drugiego na 13 punktów. Myślę, że to dobry wynik. Hamilton to bardzo dobry zawodnik, ale jego punkty nie zdały się na to, aby zespół Kotwicy wygrał - stwierdził Sulowski.
Kolejnym rywalem starogardzkiego klubu będzie Anwil Włocławek prowadzony przez byłego koszykarza tego zespołu Igora Griszczuka. Czy "Kociewskie Diabły" mają już pomysł na pokonanie silnego przeciwnika? - Myślę, że przez najbliższy trenerzy będą nad tym pracować. Na pewno będziemy się przygotować do tego spotkania. Czy zastosujemy coś specjalnego, to na dzień dzisiejszy trudno mi powiedzieć, a nawet gdybym wiedział, to nie zdradziłbym tej tajemnicy - powiedział enigmatycznie 29-letni koszykarz.
Kotwica pokonała na początku rozgrywek, na własnym obiekcie, Anwil. Z kolei Polpharma łatwo ograła Kotwicę. Czy to znaczy, że "Farmaceuci" nie mają się czego obawiać? - To na pewno nie znaczy, że Polpharma łatwo pokona Anwil. Każdy mecz ma swoją specyfikę. Anwil pokazał, że nie jest już tym samym zespołem co na początku sezonu. Będzie to bardzo trudny mecz dla nas, a zarazem bardzo ważny, bo patrząc na ligę może być sześć, siedem zespołów zainteresowanych, żeby grać o pierwszą czwórkę. Na dodatek w drugiej rundzie gramy więcej spotkań na wyjeździe, więc takie mecze są dla nas arcyważne, można wręcz powiedzieć, że o 4 punkty - zakończył Sulowski.