Kibice ze Szczecina na pierwsze zwycięstwo swojej drużyny muszą jeszcze poczekać. Jak dotychczas King Wilki Morskie trzy razy musiały przełknąć gorzką pigułkę porażki. Choć w starciu z Asseco na pożarcie przez rywala skazane nie były, to jednak ostatecznie nie zdołały sprawić niespodzianki w Gdyni.
[ad=rectangle]
- Od początku spotkania zagraliśmy zbyt mało agresywnie. Pozwoliliśmy gdynianom grać w ten sposób, jaki chcieli - czyli przede wszystkim z kontrataku. Trener nas uczulał przed tym spotkaniem na ten element, ale mimo wszystko nie udało się nam tego zrealizować - podkreślał po meczu Marcin Flieger, który w tym meczu zdobył dziewięć punktów - mimo że z gry trafił zaledwie jeden rzut na siedem oddanych. Był za to skuteczny z linii rzutów wolnych - 7/8.
Rozgrywający Wilków jest zdania, że zespół za szybko dał się rozpędzić podopiecznym Davida Dedka. - Daliśmy się im rozpędzić i później było z nimi trudno rywalizować. Nie pozwolili nam się zbliżyć do nich - zauważył gracz Wilków.
Wielkie spustoszenie pod koszem szczecinian siał z kolei Ovidijus Galdikas. Litwin był tego wieczora nie do zatrzymania.
- Nie potrafiliśmy zatrzymać Galdikasa, który w tym meczu był niesamowity. Nie dość, że samemu trafiał, to jeszcze zbierał wszystkie "bezpańskie" piłki i zamieniał je na punkty - ocenił Flieger.