Eimantas Bendzius: Krycie Woodsa to wyzwanie

Sopocka obrona zatrzymała Qyntela Woodsa na 14 punktach, ale i tak AZS Koszalin wygrał bardzo wysoko - 88:60. - Krycie Woodsa to ogromne wyzwanie - mówi Eimantas Bendzius.

Trefl Sopot początek obecnego sezonu nie zaliczy do udanych. Żółto-czarni co prawda na otwarcie rozgrywek wygrali w Dąbrowie Górniczej, ale później uznali wyższość Śląska Wrocław oraz AZS-u. Szczególnie porażka w Koszalinie była bardzo sromotna, bo sopocianie przegrali aż 60:88.

- Czytałem wypowiedź naszego trenera po tym spotkaniu. Nie mieliśmy pełnej rotacji i to po części odbiło się na końcowym wyniku. Musimy jak najszybciej zapomnieć o tym spotkaniu. Trzeba odbudować morale i pracować jeszcze mocniej, żeby nasza forma była lepsza w kolejnych meczach - przyznaje Eimantas Bendzius.

[ad=rectangle]

Usprawiedliwieniem słabej gry Trefla może być fakt, że kilku graczy zmaga się z chorobą. Tajemniczy wirus zaatakował sopocką szatnię. - Mamy spory problem, bo ostatnio trudno jest nawet trenować pięciu na pięciu. Wirus prześladuje naszą drużynę - śmieje się Bendzius.

Litewski skrzydłowy Trefla Sopot w sobotnim spotkaniu nie miał łatwego zadania - powstrzymanie Qyntela Woodsa. Litwin zatrzymał Amerykanina na 14 punktach (5/12 z gry).

- To wspaniały zawodnik, przez wiele lat grał na najwyższym możliwym poziomie. Kiedy ja zaczynałem swoją karierę koszykarską, to on był w NBA. To czymś przecież świadczy. To wielkie wyzwanie, aby zatrzymać takiego gracza. Starałem się robić wszystko co w mojej mocy, żeby utrudnić mu życie - zaznacza Bendzius, który do Tauron Basket Ligi przywędrował z ligi litewskiej.

- Mogę śmiało powiedzieć, że liga polska stoi na wyższym poziomie od litewskiej. Tutaj drużyny są mocniejsze - przyznaje zawodnik.

Źródło artykułu: