Mikołaj Witliński: Jak mamy pozycje, mamy rzucać

- Trener nam jasno powiedział, że jak mamy otwarte pozycje, to mamy się nie bać rzucać - powiedział po pierwszym zwycięstwie Anwilu w tym sezonie, skrzydłowy zespołu Mikołaj Witliński.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski
Kibice Anwilu Włocławek liczyli, że nowy trener Rottweilerów, Predrag Krunić, odmieni nieco oblicze zespołu w meczu z Polpharmą Starogard Gdański, ale prawdopodobnie nikt nie liczył, że gra zespołu może być aż tak skuteczna. Kociewskie Diabły były równorzędnym rywalem dla gości tylko w pierwszej połowie, lecz w drugiej na parkiecie istniała tylko jedna ekipa: Anwil wygrał tę część meczu 49:22 i całe spotkanie 88:65.
- W końcu zagraliśmy jak prawdziwa drużyna. W trudnych momentach wspieraliśmy się, motywowaliśmy nawzajem i dzięki temu było nam łatwiej. Pewność siebie wszystkich zawodników, jak i całego zespołu rosła z każdą akcją i ostatecznie wygraliśmy - powiedział po zakończeniu meczu Mikołaj Witliński.

Pozytywna atmosfera w zespole Anwilu widoczna była od samego początku starcia. Nawet pomimo nieudanych akcji, zawodnicy nie mieli do siebie pretensji, co swoim zachowaniem wymuszał nowy szkoleniowiec. Po każdym błędzie Krunić motywował swoich graczy, zachęcając do lepszej gry w kolejnej akcji.

- Trener przekazał nam swoje założenia przed meczem, a my staraliśmy się je realizować i to nam się udało. Graliśmy twardo i agresywnie w obronie i dzięki temu bardzo łatwo dochodziliśmy do pozycji w ataku. Dlatego też mieliśmy lepszą skuteczność i myślę, że w końcu, po raz pierwszy, zagraliśmy tak, jak powinniśmy grać od początku mecz - komentował Witliński.

19-latek, którego trener Mariusz Niedbalski "przyspawał" do ławki w ostatnim spotkaniu (ledwie trzy minuty, a 17 dostał Włoch Andrea Crosariol choć do Włocławka dotarł dobę przed meczem), tym razem zagrał najdłużej w sezonie. Do gry wyszedł w pierwszej piątce i ogółem spędził na parkiecie prawie 18 minut. I to pomimo faktu, że pojedynek rozpoczął od trzech niecelnych rzutów za trzy punkty.

- Trener powiedział nam jasno, że jak mamy otwarte pozycje, to mamy się nie bać rzucać. Niestety, nie trafiłem żadnej trójki, choć pozycje miałem dobre, ale przecież mecz nie kończy się tylko na rzutach z dystansu. Pomimo pudeł, starałem się pomagać jak tylko mogłem, chociażby w walce na tablicach - dodawał Witliński, który zakończył zawody z dorobkiem sześciu punktów (2/6 z gry), siedmiu zbiórek, bloku, przechwytu i asysty. Do końca trafiać nie musiał zbyt często, bowiem liderem drużyny okazał się Grzegorz Surmacz, autor 23 punktów i sześciu trójek.

- Greg zagrał naprawdę fenomenalnie. Trafiał ważne rzuty i trafiał na bardzo dobrej skuteczności. Dzięki jego grze, bardzo dobrej obronie zespołowej i pozytywnej energii udało nam się odjechać na 10-15 punktów szybko w trzeciej części meczu i później wystarczyło tylko pilnować przewagi - zakończył skrzydłowy Anwilu.

Predrag Krunić: Defensywa może być jeszcze lepsza

Czy Mikołaj Witliński stanie się graczem pierwszej piątki?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×