Damian Kulig imponuje, czyli czas wyjeżdżać z Polski

Damian Kulig imponuje i jest najpewniejszym punktem PGE Turowa Zgorzelec. W czwartek 27-letni podkoszowy rzucił 22 punkty Bayernowi Monachium, a mistrz Polski wygrał po raz pierwszy w Eurolidze.

W czwartek wieczorem PGE Turów Zgorzelec zapisał kolejną kartę swojej historii - mistrz Polski zwyciężył po raz pierwszy w rozgrywkach elitarnej Euroligi, pokonując 89:78 niemiecki Bayern Monachium. Po raz kolejny ojcem wygranej okazał się 27-letni podkoszowy zespołu, Damian Kulig, który tym razem zdobył 22 punkty.
[ad=rectangle]
Wynik ten to jednak nie rekord zawodnika w Eurolidze. Przed dwoma tygodniami Kulig 23 punkty zdobył w starciu z Fenerbahce Ulkerem Stambuł. 19 oczek zaaplikował natomiast FC Barcelonie, a 17 punktów - i to jest jego "najgorszy" występ na europejskich parkietach - miał w debiucie przeciwko Panathinaikosowi Ateny. Ogółem więc podkoszowy PGE Turowa notuje przeciętnie 20,3 punktu w każdym spotkaniu i obecnie znajduje się na 2. (!) miejscu w klasyfikacji strzelców najważniejszych rozgrywek na Starym Kontynencie. Pierwszy jest Grek Vassilis Spanoulis, ale swój mecz 4. kolejki rozgrywa dopiero w piątek i jeśli zdobędzie 16 oczek lub mniej, Kulig wskoczy na pierwszą lokatę.

- Dzisiaj gra Kuliga nie pozostawia już żadnych złudzeń. To absolutnie jego najlepszy czas w karierze. Gra obecnie niewiarygodną koszykówkę, nie tylko z korzyścią dla siebie, ale również z korzyścią dla zespołu. Idealnie wpasował się w taktykę drużyny, ale proszę zwrócić uwagę, że to jednak trochę trwało, zanim doszedł do tego momentu. Nic nie stało się od razu, ani też nic nie stało się bez pomocy drużyny. Obecna postawa zawodnika to nie tylko jego wielka praca, ale to również praca jego kolegów - mówi Miodrag Rajković, trener PGE Turowa.

Rajković objął stery w przygranicznym klubie w czerwcu 2012 roku, po Jacku Winnickim, i wówczas uznał, że z poprzedniego składu pozostawi tylko czterech graczy: Aarona Cela, Michała Chylińskiego, Davida Jacksona i Kuliga właśnie. Polak, który u Winnickiego rozegrał w pierwszej piątce ponad 50 procent swoich meczów (dziewięć z 17, ale przy tym grał przeciętnie 18 minut), szybko zaakceptował swoją nową rolę: szóstego zawodnika. W sezonie 2012/2013 tylko w dwóch z 40 spotkań pojawił się w grze od pierwszej minuty, ale nie miało to żadnego wpływu na jego formę. Co więcej, większy czas na parkiecie (nieco ponad 20 minut) przełożył się na lepsze średnie - 9,4 punktu i 5 zbiórek wobec, odpowiednio, 8,4 i 3,4 rok wcześniej.

Damian Kulig notuje życiowy sezon w PGE Turowie
Damian Kulig notuje życiowy sezon w PGE Turowie

Od tamtego momentu Kulig cały czas rozwijał się nie tylko pod względem koszykarskim, ale również - mentalnym. Zrozumiał, że żeby wspiąć się na szczyt swoich możliwości, musi być do tego odpowiednio przygotowany. I schudł około 15 kilogramów. Efekt? Ostatni sezon zawodnik miał piorunujący. Co prawda w żadnym z 44 meczów ligowych nie wyszedł w pierwszej piątce, ale grając prawie 25 minut w każdym z nich zakończył rozgrywki ze średnimi 14,3 punktu i 5,8 zbiórki. I oczywiście ze złotym krążkiem na szyi. Przed rozgrywkami 2013/2014 jednym z pomysłów ówczesnego trenera Anwilu Włocławek, Miliji Bogicevicia było dokonanie wymiany - Kulig za Seida Hajricia - ale Rajković nie chciał o tym w ogóle słyszeć.

Serb wiedział co robi. Od kilku lat 27-letni dzisiaj podkoszowy notuje nieustanny progres i już poprzedni sezon miał bardzo dobry. A jeśli tamten był bardzo dobry, to jak nazwać obecny? W Tauron Basket Lidze 17,2 punktu i 7,8 zbiórki (rekordy kariery) przy skuteczności na poziomie 55 procent. W Eurolidze - już wspominaliśmy - ponad 20 punktów, a skuteczność jeszcze większa - 61 procent (31/51 z gry, w tym 20/29 za dwa).

Postęp w grze Kuliga jest namacalny i widoczny dla każdego. Dla zawodnika nie ma dzisiaj akcji, której nie byłby w stanie wykonać w ofensywie. Za trzy trafia co drugi swój rzut, a bliżej obręczy potrafi być skuteczny w grze zarówno przodem, jak i tyłem. Imponuje dynamiką i pewnością siebie. Stał się liderem, jakiego potrzebował zespół i wszystkim dookoła wysyła jasny sygnał: to mój ostatni rok w Polsce.

Dzisiaj, po zaledwie pięciu kolejkach Tauron Basket Ligi i czterech Euroligi, sytuacja gracza jest komfortowa. Dzięki występom w Europie już w tej chwili z pewnością znalazł się w notesach trenerów z lig zdecydowanie lepszych niż polska. Transfer na mocniejsze podwórko wydaje się być pewny, a w pytaniu słowo "czy" ustąpiło już miejsca słowu "kiedy". Kontrakt między klubem, a graczem kończy się w czerwcu i jeśli nie zdarzy się nic - odpukać w niemalowane - nieprzewidzianego, w kolejnym sezonie polscy kibice będą mogli oglądać 27-latka tylko w Internecie. Może i z mniejsza korzyścią dla PGE Turowa, ale z pewnością z korzyścią dla samego gracza i polskiej koszykówki.

Źródło artykułu: