Karol Wasiek: Jak odnajdujesz się w realiach ligi polskiej po tylu latach przerwy? Coś ciebie szczególnie zaskoczyło?
Szymon Szewczyk: Liga się zmieniła - są zupełnie inni zawodnicy oraz ludzie, którzy ją tworzą. Jestem zdania, że ta liga jest obecnie bardziej otwarta dla kibica. Jest sporo transmisji w Polsacie, czy w internecie. 13 lat temu tego w ogóle nie było. Ciekawostką jest fakt, że sam otrzymałem propozycję od Adama Romańskiego.
Co masz na myśli?
- Adam Romański zaproponował mi w tym roku, że jeśli oczywiście nie znajdę klubu, żebym z nim poprowadził kilka spotkań, "pobawił się" w komentatora. Muszę przyznać, że było to bardzo miłe i dziękuję mu za to. Gdzieś w przyszłości wiążę z tym przyszłość. Fajna inicjatywa, bardzo mnie ucieszyła. Wracając do pierwszego pytania, cieszę się, że wszystko idzie w dobrą stronę. Widać, że jest medialne zainteresowanie, kibice chętnie przychodzą na spotkania. Na derbach frekwencja dopisała, chociaż wydaje mi się, że mogło być ich jeszcze więcej! (śmiech)
[ad=rectangle]
Wracając do propozycji z Polsatu. To oznacza, że po cichu myślałeś o zakończeniu kariery?
- Nie, w ogóle nie. To było na takiej zasadzie, że jeśli nigdzie nie podpiszę kontraktu, to wówczas zaczynamy "zabawę". Pamiętam naszą rozmowę - byłem przewidziany do komentowania pierwszego meczu w Koszalinie przeciwko Asseco. Ja jednak po tygodniu od naszej rozmowy już wiedziałem, że będę grał dla AZS i zadzwoniłem do Adama Romańskiego i powiedziałem:
- Ok, widzimy się w Koszalinie.
- O! To super, do zobaczenia w takim razie.
- Tylko, że ja będę grał dla AZS-u Koszalin! (śmiech).
Bardzo Adamowi podziękowałem za tę propozycję.
Dobrze czujesz się w tej roli?
- Tak. Tylko, że w tym wszystkim najważniejsze jest to, jak kibice mnie odbierają. Na tym wszystkim to polega, żeby widz był zadowolony. Uważam, że sprawdziłbym się w tej roli. W dodatku jestem bezstronny, bo wiele lat grałem poza granicami naszego kraju i mam neutralny stosunek do klubów. Cieszą mnie dobre występy Polaków.
Chciałbym, żebyś zweryfikował słowa Janusza Jasińskiego dotyczące twojego zatrudnienia w klubie. Kilka tygodni temu właściciel klubu mówił: "Szewczyk zgłosił się za późno..."
- Trochę jestem zdziwiony, bo w tym roku nie prowadziliśmy poważnych rozmów. Pamiętam, że prezes Jasiński był na meczu w Wałbrzychu i wówczas chwilę porozmawialiśmy. Ale tak naprawdę ja od samego początku wiedziałem, że tam skład jest ustalony.
Można śmiało powiedzieć, że wszyscy zawodnicy są tobie bardzo dobrze znani...
- To fakt. Z Chevonem dwa lata grałem w Avellino, z Hosleyem przez pół roku. Z Koszarkiem, Hrycaniukiem, Celem oraz Zamojskim graliśmy za to w reprezentacji w ostatnim sezonie.
Zapytam ciebie o Troutmana. Jaki to typ gracza?
- To takie combo - lawirował zawsze pomiędzy "czwórką", a "piątką". Myśmy świetnie się uzupełniali w Avellino. U nas była prosta zasada - kiedy ja zbierałem piłkę pod własnym koszem, to on szybko przemieszczał się pod kosz rywali i na odwrót. Mieliśmy świetnych rozgrywających, którzy pasowali do takiego stylu.
Troutman to naprawdę dobry zawodnik, to typ walczaka. Trzeba go jakoś wykorzystywać. Myśmy się świetnie uzupełniali, on potrafił rzucić z dystansu, ja też coś dorzucałem. Nasza gra się dobrze kręciła. On wrócił do gry po ciężkiej kontuzji kolana, ale rzutem dysponuje naprawdę niezłym.