Stelmet Zielona Góra miał wiele problemów w starciu z Anwilem Włocławek, wygrywając ostatecznie w samej końcówce spotkania 77:74. Goście prowadzili tylko przez nieco ponad trzy minuty w całym meczu, ale właśnie wtedy, kiedy rozstrzygały się losy pojedynku.
[ad=rectangle]
- Myślę, że po prostu graliśmy razem i byliśmy skoncentrowani nawet wtedy, kiedy coś nie wychodziło. Anwil długo prowadził, ale my nie patrzyliśmy na wynik i staraliśmy się przez 40 minut grać cały czas to samo. Tylko tyle, albo aż tyle, ale na pewno to, że byliśmy razem i pozostawialiśmy skoncentrowani sprawiło, że byliśmy w stanie pokonać wszystkie przeszkody i w końcu urwaliśmy ten mecz - mówił Steve Burtt.
Przez całe niedzielne spotkanie to Stelmet był tym zespołem, który "gonił wynik". Anwil prowadził bowiem po pierwszej kwarcie 27:17, a po pierwszej połowie 46:36.
- Myślę, że na początek meczu wielki wpływ miało nasze zmęczenie. Spędziliśmy ostatnio sporo czasu w podróży i pewnie dlatego rozpoczęliśmy ten mecz tak słabo. Po ostatniej "wycieczce" do Rosji nie mieliśmy zbyt wiele czasu, żeby naładować silniki. Mimo wszystko jednak daliśmy radę - dodał Burtt.
Amerykanin zdradził, że kluczowym elementem w taktyce Stelmetu miało być wywieranie nieustannej presji na zawodnikach, a przede wszystkim graczach obwodowych Anwilu. Zielonogórzanom udało się zneutralizować Arvydasa Eitutaviciusa (tylko dwa punkty, 1/4 z gry i cztery asysty w 21 minut), ale nie byli w stanie powstrzymać Deonty Vaughna - 20 punktów (8/13 z gry), siedem wymuszonych fauli, sześć asyst i dwie zbiórki.
- Naszym planem na ten mecz było wywieranie presji na koszykarzach Anwilu, ale nie wychodziło nam to zbyt dobrze. Chcieliśmy odrzucić ich od obręczy, ale trafiali dobrze z dystansu, więc realizacja taktyki zajęła nam trochę więcej czasu, niż chcieliśmy - komentował Burtt.
Zwycięstwo Stelmetu dało zespołowi dwa punkty, ale styl drużyny - w powszechnej opinii - jest nadal daleki od oczekiwań. Zielonogórzanie zagrali dwie kompletnie różne połowy, aczkolwiek skuteczni najbardziej byli wtedy, gdy trzeba było trafiać do kosza.
- Podczas przerwy nie doszło do jakiejkolwiek zmiany naszego planu na to spotkanie. Przede wszystkim trener mówił o tym, żebyśmy w końcu grali z energią, bo w pierwszej połowie na parkiecie istniał tylko jeden zespół i był to zespół Anwilu. Na szczęście po zmianie stron w końcu zagraliśmy z energią, co przełożyło się na lepszą koszykówkę, przede wszystkim w defensywie. I dlatego wygraliśmy - zakończył Burtt.