Michał Nowakowski: Powinniśmy mieć inny bilans
W niedzielę zespół Energi Czarnych Słupsk poniósł piątą porażkę w bieżącym sezonie. Tym razem podopieczni Dejana Mijatovicia nie znaleźli sposobu na drużynę Stelmetu Zielona Góra.
Przez trzy i pół kwarty słupszczanie spisywali się niemal bez zarzutów. W ostatnich minutach podopiecznym Saso Filipovskiego udało się jednak zbudować kilkupunktową przewagę i ostatecznie ze zwycięstwa w meczu mógł cieszyć się Stelmet Zielona Góra. - Czego zabrakło w końcówce? To dobre pytanie. To już nie pierwszy mecz, że prowadzimy przez 36 czy 37 minut, narzucamy swój styl gry, nie pozwalamy drużynie przeciwnej się rozegrać i nagle przychodzi moment, gdy rywale trafiają trójki, wychodzą im akcje 2+1 i my się gubimy. Nie wiem czym to jest spowodowane - czy brakuje nam sił czy przeciwny zespół wrzuca wyższy bieg - skomentował Michał Nowakowski.
W drugiej kwarcie ekipy ze Słupska prowadziła różnicą nawet 13 punktów. Pod koniec tej odsłony biało-zieloni zanotowali jednak serię 9:0 i do szatni schodzili z jednym oczkiem zaliczki. - Ciężko wraca się do gry, gdy rywale mają taką dobrą serię, wszystko trafiają i super im idzie. Stelmet jest dobrą, klasową drużyną, więc można było się spodziewać, że łatwo skóry nie sprzedadzą i tak właśnie było w tym meczu - przyznał 26-latek.
Zespół Energi Czarnych Słupsk miał spory problem w defensywie pod koniec drugiej i czwartej kwarty, co bez skrupułów wykorzystali zielonogórzanie, trafiając zza łuku . - Nie do końca pamiętam wszystkie akcje. Pamiętam jednak, że Koszarek trafił dwie bardzo ważne trójki - jedną po akcji pick and roll, a drugą z rogu - wtedy popełniliśmy błąd w obronie i Koszarek był w rogu sam. Stelmet zachował więcej zimnej krwi - zakończył Michał Nowakowski.