Arkadiusz Lewandowski: Zgoda na Browna to był mój błąd

Anwil rozstał się z Brandonem Brownem po sześciu tygodniach od odsunięcia gracza od zespołu. Dlaczego trwało to tak długo i dlaczego w ogóle doszło do transferu Amerykanina, tłumaczy prezes klubu.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski
W środę Anwil Włocławek, Brandon Brown oraz agent reprezentujący gracza formalnie rozwiązali kontrakt między zawodnikiem a klubem, kończąc nareszcie jeden z bardziej nieprzyjemnych epizodów Anwilu w ostatnich miesiącach.
Przypomnijmy, że 29-letni Amerykanin został odsunięty od zespołu (treningów oraz meczów) po dwóch porażkach Rottweilerów na początku rozgrywek. Stało się to na wniosek ówczesnego pierwszego szkoleniowca drużyny, Mariusza Niedbalskiego. O tym, że ów akt był jednocześnie przyznaniem się do błędu trenera - wszak on był największym orędownikiem zatrudnienia gracza - już pisaliśmy. Okazuje się, że ciężar pomyłki transferowej bierze na siebie również prezes klubu, Arkadiusz Lewandowski.

- Zgoda na zakontraktowanie Browna to był mój błąd. Mimo tego, że skautując gracza wiedzieliśmy, że ma naturę globtrotera i niespecjalnie dba o zespołowe granie - uległem sugestiom trenera - mówi sternik Anwilu, dodając - I to nauka na przyszłość, bo czasem trenerskie naciski i wybory - Nikola Jovanović, Dusan Katnić czy Brown - pozostają później problemem klubu.

Klub doskonale zdawał sobie sprawę z przeszłości gracza i tego, że w ciągu pięciu lat zwiedził on aż 13 (!) klubów (Anwil był nr 14. w karierze gracza). Mimo to jednak zaryzykował, a gdy odsunął gracza od treningów z drużyną i nie rozwiązywał kontraktu przez długie tygodnie - ściągnął na siebie głosy oburzenia fanów.

- Teraz każdy jest najmądrzejszy, ale gdyby w odpowiednim czasie skorzystać z wiedzy odpowiedzialnego za skauting w klubie Huberta Śledzińskiego, być może dziś mielibyśmy kolejnego "znalezionego" właśnie przez Śledzińskiego Deividasa Dulkysa - mówi Lewandowski.

Długo to trwało zanim obie strony definitywnie się rozeszły. Długo, bo ponad sześć tygodni od momentu odsunięcia Browna. W tym czasie Amerykanin trenował indywidualnie, włączając w to bieganie o godz. 6 rano. Stwierdził ponadto w jednym z komentarzy, że chciałby jak najszybciej pożegnać się z Włocławkiem, gdyż otrzymał dwie oferty z innych klubów. Inaczej widzieli całą sytuację w Anwilu.

- Klub złożył ofertę rozwiązania umowy agentowi gracza, jak i jemu samemu, już w dniu odsunięcia zawodnika od zespołu. Agent Browna jednak obstawał przy swoich oczekiwaniach i stąd trwało to tak długo. A już mówienie, że to klub nie chciał puścić koszykarza jest absurdem - tłumaczy Lewandowski. Jak mówi stare przysłowie: jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Ostatecznie jednak obie strony dogadały się co do szczegółów rozstania i Brown opuści Włocławek w najbliższym czasie.

- Brandon to spryciarz i wesołek, który da się lubić i życzę mu jak najlepiej. Mam nadzieję, że kontynuując swoją karierę skupi się bardziej na funkcjonowaniu w grze zespołowej niż na opisywaniu swych przygód życiowych na portalach społecznościowych. Ale to już problem jego i jego kolejnego klubu - kończy prezes Anwilu.

Włocławski klub nie zamierza zatrudniać żadnego nowego zawodnika w miejsce Browna. Jego następcą jest Andrea Crosariol, który został sprowadzony do zespołu kilka dni po odsunięciu od składu Amerykanina.

Brandon Brown w końcu poza Anwilem

Czy Anwil dokonał słusznej decyzji pozbywając się Browna?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×