Amerykanin z Gdyni wciąż marzy o NBA

A.J. Walton z Asseco Gdynia rozgrywa drugi sezon na parkietach Tauron Basket Ligi. Najprawdopodobniej będzie to jego ostatni rok w polskiej lidze. Gracz marzy o grze w NBA. Czy mu się uda?

W porównaniu do poprzedniego sezonu gracz znacznie poprawił swoją zdobycz punktową - w dziewięciu rozegranych meczach A.J. Walton przeciętnie notuje 19,8 oczek (w sezonie 2013/2014 - 14,9) oraz pięć asyst (5,5). Ciekawostką jest fakt, że gracz oddaje średnio o cztery rzuty więcej niż w zeszłym sezonie.

[ad=rectangle]

- Nie sądzę, aby moja gra wygląda inaczej. Staram się prezentować podobnie, czyli rzucać, podawać. Co prawda miałem w zeszłym sezonie więcej asyst i mniej strat, ale to się może jeszcze zmienić. Czuję się bardziej doświadczony - podkreśla Walton.

Dużym mankamentem w jego grze cały czas są straty, których zawodnik średnio notuje ponad cztery na mecz. - Nie może być ich aż tak dużo. Podejmowanie dobrych decyzji to podstawa. W wakacje dużo pracowałem nad techniką kozłowania i teraz rywale już tak często nie zabierają mi piłki. Chodzi głównie o złe podania, ich muszę się wystrzegać. Uważam, że do poprawy cały czas jest mój rzut trzypunktowy - zauważa amerykański rozgrywający Asseco Gdynia.

A.J. Walton: Odpowiada mi styl Davida Dedka
A.J. Walton: Odpowiada mi styl Davida Dedka

Amerykanin w trakcie wakacji próbował dostać się do ligi NBA, ale nie wystąpił nawet w Lidze Letniej. Rozgrywający z Gdyni nie ukrywa, że jego marzeniem jest gra w najlepszej lidze świata. - Oczywiście, to przecież cel każdego koszykarza. Codziennie oglądam mecze NBA i wierzę, że kiedyś w nich zagram - przyznaje Walton.

Rozgrywający przyznaje, że bardzo dobrze odnajduje się w systemie Davida Dedka. - Lider potrzebny jest w ważnych momentach meczów, ale wcześniej musi udowodnić, ze warto właśnie wtedy oddać mu piłkę. Moją rolą jest nie tylko rzucanie, ale przede wszystkim podkręcanie tempa. Jeżeli się to udaje, to koledzy z drużyny podążają za mną i wtedy łatwiej zdobywa się punkty - zaznacza zawodnik.

Źródło artykułu: