Ci, którzy ostrzyli sobie zęby na emocjonujące starcie Kevina Duranta z LeBronem Jamesem, musieli obejść się smakiem. Dwukrotny mistrz NBA nie pojawił się na deskach parkietu Chesapeake Energy Arena z powodu bólu w lewym kolanie. Szkoleniowiec Cleveland Cavaliers, David Blatt, uspokaja - nie jest to poważny uraz. Organizacja z Ohio dmucha na zimne, chce do minimum zniwelować możliwość pogłębienia się urazu. Na razie nie wiadomo czy James wystąpi w meczu przeciwko New Orleans Pelicans.
[ad=rectangle]
Kawalerzyści osłabieni brakiem swojego lidera nie byli już tak skuteczni i ulegli rywalom ze stanu Oklahoma 94:103. Grę przyjezdnych starał się nakręcać Kyrie Irving, lecz wychodziło mu to z dwojakim skutkiem. Rozgrywający skompletował w sumie 20 punktów, trafiając zaledwie 7 na 21 oddanych prób z pola. Nie tylko Irving miał tego dnia problemy ze skutecznością. Cały zespół umieścił w koszu słabe 31 na 85 rzutów z gry (36,5%).
Fani Kawalerzystów w drugiej kwarcie przeżyli prawdziwy horror. 22-latek wybrany z pierwszym numerem w drafcie 2011 upadł, trzymając się za kolano i zwijając z bólu. Był to efekt jego zderzenia z Russellem Westbrookiem przy próbie zablokowania rzutu. Kyrie powędrował do szatni, ale na boisko powrócił w drugiej połowie, rozwiewając wszelkie obawy. - Strach. Zmartwienie. Troska. I nadzieja, która ostatecznie tego dnia wygrała. Dzięki Bogu, że wstał i był w stanie grać - odetchnął opiekun Cavaliers, David Blatt.
Przyjezdnym na nic zdało się dwunaste double-double w sezonie autorstwa byłego gracza Timberwolves. Kevin Love skompletował 18 punktów i 16 zbiórek, a po 14 oczek dodali wchodzący z ławki Dion Waiters i Tristan Thompson. Ten drugi zebrał też 13 piłek. Najjaśniejszą postacią Kawalerzystów był w czwartek Matthew Dellavedova. Australijski obrońca trafił 4 rzuty zza łuku, kompletując w sumie - podobnie jak drużynowi koledzy - 14 punktów.
Goście stanowili zagrożenie dla rywali tylko w pierwszej odsłonie, gdzie wypracowali sobie 8 oczek zaliczki. Radość Cavaliers nie trwała długo. Oklahoma City Thunder dzielący deficyt zniwelowali chwilę później, wygrywając drugą kwartę 29:21.
Podopieczni Scotta Brooksa zaczęli funkcjonować na jeszcze wyższych obrotach po zmianie stron, gdzie w pewnym momencie trzeciej partii zanotowali serię 10:0. Grzmot wyszedł na prowadzenie 67:57 i chociaż goście doprowadzili jeszcze do stanu 91:95, nie oddał go już do ostatniej syreny. Dla Thunder to już czwarte zwycięstwo z rzędu, a dziewiąte w sezonie.
Grzmot przerwał passę ośmiu sukcesów Kawalerzystów, a duża w tym zasługa Russella Westbrooka. Absolwent uczelni UCLA miał 26 punktów, 7 zbiórek i 8 asyst. Wtórował mu Kevin Durant, który w 30 minut zdołał zdobyć 19 oczek, zebrać 6 piłek i rozdać 5 kluczowych podań. - Rośniemy w każdym meczu. Można to zaobserwować w defensywie i ofensywie, zaczynamy łapać odpowiedni rytm - mówił KD. Dużo dobrego do gry zespołu wniósł również Anthony Morrow. Strzelec zrobił to, czego od niego oczekiwano - trafił trzy trójki.
James Harden stanął na wysokości zadania, zaaplikował oponentom 44 punkty, 12 w dogrywce, a Houston Rockets pokonali Sacramento Kings 113:109. Brodacz trafił co prawda przeciętne 14 na 32 oddane próby z pola, ale do swojego dorobku dorzucił jeszcze 4 zbiórki, 8 asyst i 3 przechwyty. 25-latek utrzymywał Rakiety na powierzchni. Harden trafiając kluczowy rzut zza łuku - niespełna 20 sekund przed końcem regulaminowego czasu - doprowadził do wyrównania, a w dogrywce zdobył 10 pierwszych punktów swojej drużyny, 7 oczek notując nawet w niespełna półtorej minuty.
Wyniki:
Oklahoma City Thunder - Cleveland Cavaliers 103:94 (18:26, 29:21, 31:19, 25:28)
(Westbrook 26, Durant 19, Jackson 13 - Irving 20, Love 18, Thompson 14, Waiters 14, Dellavedova 14)
Sacramento Kings - Houston Rockets 109:113 po dogrywce (26:16, 20:20, 23:25, 26:24, d1. 14:18)
(Collison 24, McLemore 21, Williams 17 - Harden 44, Beverley 15, Ariza 15, Motiejunas 14)