Jeszcze niespełna minutę przed końcem meczu z EA7 Emporio Armani Mediolan mistrz Polski miał szansę odnieść drugie zwycięstwo w swoim debiutanckim sezonie w Eurolidze i pożegnać się z tymi rozgrywkami pozytywnym akcentem. W końcówce jednak więcej zimnej krwi zachowali goście, którzy pewnie egzekwowali rzuty wolne, wygrywając ostatecznie 101:96.
[ad=rectangle]
- Nie mam żadnych zastrzeżeń do postawy moich koszykarzy. Rozegraliśmy niezłe spotkanie, nie trafiliśmy po prostu kilku rzutów z linii rzutów wolnych, a to się zdarza. Szkoda, że nie udało się wygrać, ale czasami niestety bywa i tak - mówił po spotkaniu szkoleniowiec PGE Turowa, Miodrag Rajković.
Meczem z mistrzem Włoch, zgorzelczanie zakończyli zatem rywalizację w Eurolidze. Już podczas losowania, gdy okazało się, że PGE Turów trafił do "grupy śmierci" z pięcioma innymi czempionami, było wiadome, że o jakąkolwiek wygraną będzie bardzo ciężko. Ostatecznie zakończyło się na bilansie 1-9. Mimo to, trener Rajković jest zadowolony z postawy swojego zespołu w tych rozgrywkach.
- To był nasz pierwszy sezon w Eurolidze i od razu trafiła nam się "grupa śmierci". Mimo wszystko jestem usatysfakcjonowany naszą grą i uważam, że dobrze zaprezentowaliśmy się w naszym debiucie - tłumaczył serbski szkoleniowiec.
PGE Turów wygrał tylko raz, u siebie przeciwko Bayernowi Monachium. - To nie tylko zwycięstwo, ale również coś, na co moja drużyna bardzo mocno pracowała i coś, co ostatecznie osiągnęła. Niezwykle ciężko jest rywalizować z najlepszymi zespołami Europy, takimi jak Barcelona czy Fenerbahce, ale w każdym meczu dawaliśmy z siebie tyle, na ile było nas stać - dodawał Rajković.
Odpadając z rozgrywek Euroligi, PGE Turów rozpocznie rywalizację w EuroCup. Przeciwnikiem mistrza Polski będzie Telenet Ostenda, Baloncesto Sewilla oraz Lietuvos Rytas Wilno. - W naszym nastawieniu nic się nie zmienia. Będziemy grać z takim samym poświęceniem, jak w Eurolidze - zakończył trener drużyny.