Śląsk Wrocław wypuścił z rąk zwycięstwo. "MKS zagrał z sercem, pasją i zaangażowaniem"

Śląsk Wrocław sensacyjnie przegrał w Dąbrowie Górniczej z MKS-em 78:87. Goście na nieco ponad minutę przed końcem meczu prowadzili pięcioma punktami, ale mimo to musieli uznać wyższość rywali.

Mecz w Dąbrowie Górniczej miał dramatyczny przebieg. 66 sekund przed zakończeniem spotkania nic nie wskazywało na to, że to Zagłębiacy będą cieszyć się z końcowego triumfu. Wówczas celny rzut za trzy punkty oddał Jakub Dłoniak, a przewaga Śląska wynosiła pięć "oczek". Chwilę później o czas poprosił trener MKS Dąbrowa Górnicza, a zawodnicy po krótkiej rozmowie z Wojciechem Wieczorkiem przeszli istną metamorfozę.
[ad=rectangle]

MKS za sprawą Przemysława Szymańskiego i Mylesa McKay'a doprowadził do wyrównania i o losach spotkania zadecydowała dogrywka. W niej podbudowani dobrą dyspozycją w końcówce czwartej kwarty dąbrowianie nie dali szans wrocławianom. Niesieni dopingiem publiczności zawodnicy MKS dodatkowy czas gry wygrali 16:7 i odczarowali halę "Centrum". Dla Zagłębiaków było to bowiem pierwsze w historii zwycięstwo w TBL odniesione we własnym obiekcie.

Gospodarze do starcia ze Śląskiem przystąpili mocno zmotywowani. - Gratulacje dla drużyny z Dąbrowy Górniczej. Rywale zagrali z wielkim sercem, pasją, zaangażowaniem. Nam tego po części zabrakło. Gospodarze trafili bardzo trudne rzuty w końcówce. Zwłaszcza McKay dwa razy trafił przez ręce za trzy punkty. Były to szczęśliwe rzuty dla MKS-u, dla nas niestety nie - ocenił Robert Skibniewski.

Liderem Śląska Wrocław był Roderick Trice, który łącznie zdobył 25 punktów. 30-letni Amerykanin imponował formą w rzutach z dystansu. Trafił dziewięć z szesnastu prób. Z dobrej strony pokazali się również Dłoniak, Aleksander Mladenović oraz Lawrence Kinnard, którzy rzucili po 13 "oczek". Mimo tak dobrej dyspozycji poszczególnych zawodników Śląsk nie odniósł dziesiątego ligowego triumfu.

Przegrana w Dąbrowie Górniczej była trzecią wpadką ekipy z Dolnego Śląska w tym sezonie. - MKS sprawił swoim kibicom wspaniały prezent. Nam się ta sztuka nie udała. Szkoda tej porażki, bardzo mocno nas to boli. Wracamy do domu, pracujemy dalej i walczymy o kolejne zwycięstwa - stwierdził Skibniewski.

Źródło artykułu: