NBA: 11 punktów Gortata, wygrana Wizards

East News
East News

[tag=811]Washington Wizards[/tag] przegrywali już różnicą 19 punktów, lecz dzięki świetnej drugiej połowie odrobili wszystkie straty i pokonali [tag=812]Los Angeles Lakers[/tag] 98:92. [tag=6711]Marcin Gortat[/tag] wywalczył 11 punktów.

Marcin Gortat spędził na parkiecie 29 minut, w czasie których trafił pięć z siedmiu prób z gry, a także wykorzystał jeden rzut wolny. Do 11 punktów nasz rodak dołożył siedem zbiórek, dwa bloki oraz przechwyt. Niestety po raz kolejny trener Randy Wittman nie skorzystał z usług Gortata w ostatniej, decydującej kwarcie. Całą tę część nasz jedynak w NBA oglądał z perspektywy ławki rezerwowych.

[ad=rectangle]

A to właśnie ta kwarta okazała się kluczowa dla losów spotkania. Wizards, którzy przegrywali nawet 30:49, wzięli się do odrabiania strat w drugiej połowie. Trzecią odsłonę wygrali 10 oczkami, z kolei w ostatniej przypieczętowali triumf. Kapitalnie spisywał się John Wall, który otarł się o triple-double - 21 punktów, 13 asyst i dziewięć zbiórek.

19 oczek dołożył Bradley'a Beala, z kolei 12 miał Otto Porter, który zastąpił w wyjściowym składzie kontuzjowanego Paula Pierce'a. Czarodzieje swoją grę znów oparli na szybkich atakach, które okazały się zabójcze dla Lakers.

Jeziorowcy przegrali dziewiąty mecz z rzędu i prawdopodobnie nadal będą  przegrywać. W ich składzie brakuje bowiem nie tylko Kobe Bryanta, ale także mającego życiowy sezon Nicka Younga. Obecna seria jest najgorszą od... 1994 roku.

Derrick Rose w ostatnich sekundach dogrywki trafił zwycięski rzut dla Chicago Bulls, którzy przerwali niesamowitą passę Golden State Warriors. Wojownicy przegrali we własnej hali po serii 19. kolejnych triumfów.

Rose byłby antybohaterem tego spotkania gdyby nie trafił zwycięskiego rzutu. Miał bowiem bardzo słabą skuteczność (13/33), aż 11 strat i tylko jedną asystę. Dużo lepiej spisywali się podkoszowi Byków - Pau Gasol miał 18 punktów, 16 zbiórek, osiem asyst i cztery bloki, z kolei Joakim Noah 18 punktów, 15 zbiórek i sześć asyst.

Dla Warriors, którzy mają bilans u siebie 21-2, najlepiej punktowali Klay Thompson i David Lee, którzy wywalczyli odpowiednio 30 i 24 punkty. Dla tego drugiego był to rekord sezonu.

Czy we dwójkę można wygrać mecz? Można, co pokazali LeBron James i Kyrie Irving, którzy zdobyli razem aż 70 punktów dla Cleveland. Kawalerzyści pokonali na wyjeździe Detroit Pistons 103:95, odnosząc siódmą wygraną z rzędu.

Wyniki:

Los Angeles Lakers - Washington Wizards 92:98
(Ellington 28, Clarkson 18, Davis 14 - Wall 21, Beal 19, Porter 12)

Indiana Pacers - Toronto Raptors 91:104
(Stuckey 22, S. Hill 15, G. Hill 13 - DeRozan 24, Lowry 19, Williams 14)

Detroit Pistons - Cleveland Cavaliers 95:103
(Augustin 19, Monroe 17, Tolliver 16 - Irving 38, James 32, Marion 8)

Miami Heat - Milwaukee Bucks 102:109
(Bosh 26, Chalmers 21, Whiteside 16 - Knight 17, Middleton 17, Bayless 15)

Dallas Mavericks - Memphis Grizzlies 90:109
(Parsons 19, Ellis 19, Nowitzki 11 - Randolph 22, Gasol 15, Lee 13)

Golden State Warriors - Chicago Bulls 111:113 po dogr.
(Thompson 30, Lee 24, Curry 21 - Rose 30, Gasol 18, Noah 18)

Komentarze (13)
avatar
The Big Fundamental
28.01.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
D-rose double-double :D 
avatar
Bellini
28.01.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Bullsi jak zwykle klasa. Po meczu z heats spodziewałem się , że polegną i to srogo. A tu proszę - niespodzianka 
avatar
kibic żużla.
28.01.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
No ale punktów w dogrywce to nie nawaliło w meczu Chicago - Golden State 6:4. 
avatar
Sopa
28.01.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Brawo Bulls! Wygrać z GSW na ich terenie i to bez Butlera to świetna sprawa! 
pepsiBKS
28.01.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
GSW może i przegrało, ale TO podanie Stepha Curry'ego... co za gość... MVP jak nic.