Mistrzowie Polski z przytupem weszli w mecz. Zgorzelczanie grali skutecznie za sprawą aktywnego Damiana Kuliga. Podkoszowy PGE Turowa tylko w pierwszej kwarcie zapisał na swoje konto aż jedenaście punktów. To dzięki niemu drużyna Miodraga Rajkovicia długo utrzymywała się na prowadzeniu, a potem, kiedy to przewagę mieli Rosa, trzymała się blisko rywala.
Ale później było już zdecydowanie gorzej. Goście nie znaleźli sposobu ani na swojego byłego zawodnika Mike'a Taylora, ani na szybkie i skuteczne kontry graczy Wojciecha Kamińskiego. W tym drugim elemencie radomianie radzili sobie naprawdę znakomicie. Nic dziwnego, że Rosa z łatwością powiększała swój dorobek.
[ad=rectangle]
Zadanie ułatwiał im PGE Turów, który w ataku nie zachwycał. Kulig już wyraźnie spuścił z tonu, reszta nie była tak aktywna i wydajna, a Aleksander Czyż, który nadspodziewanie dobrze radził sobie na dystansie, w pojedynkę nie był w stanie dotrzymać kroku gospodarzom. Brakowało wsparcia, ale wciąż za główny problem należało uznać defensywę.
Jeszcze przed przerwą Rosa zdołała odskoczyć obrońcom tytułu. Ci, mimo iż trener Rajković próbował reagować, byli jakby bezradni. Radomianie byli dobrze przygotowani i nie pozwolili rozwinąć skrzydeł Amerykanom, którzy w pierwszych dwóch kwartach w sumie zdobyli zaledwie siedem punktów.
Koszykarze Kamińskiego wcale nie spuścili z tonu. Mieli co prawda krótki fragment, kiedy zgorzelczanie zmniejszyli dystans, ale szybko wzięli się w garść. Rosa grała skutecznie i zespołowo, choć była napędzana przez zagranicznych zawodników. A PGE Turów? Wyglądał kiepsko i niewiele był w stanie zrobić. Właściwie goście tylko przyglądali się, jak topniały ich szanse na odrobienie strat.
Właściwie już w trzeciej kwarcie stało się jasne, że mistrz Polski dozna kolejnej w tym sezonie porażki. Obrońcy tytułu nie mieli już wiele do powiedzenia. Gospodarze grali jak natchnieni, wciąż znakomicie spisując się w ofensywie. Niemal nie do zatrzymania był Danny Gibson, który trafiał z każdej odległości.
Rosa z łatwością dowiozła do końca zwycięstwo. Podopieczni Kamińskiego spisali się fantastycznie. Radomianie jako pierwsi w tym sezonie upokorzyli PGE Turów, dla którego była to czwarta przegrana w rozgrywkach. Zgorzelczanie byli zdecydowanie słabszym zespołem. Zawiedli i w obronie, i w ofensywie.
Wspomniani wcześniej Taylor i Gibson byli zdecydowanie najlepszymi zawodnikami gospodarzy. Pierwszy uzbierał 21 punktów, 5 zbiórek i 4 asysty, zaś drugi 28 punktów, 8 zbiórek i 2 asysty. W ekipie mistrza blisko double-double był Czyż, któremu zabrakło do tego osiągnięcia tylko jednej zbiórki.
Rosa Radom - PGE Turów Zgorzelec 90:73 (23:20, 23:17, 24:17, 20:19)
Rosa: Gibson 28, Taylor 21, Mirković 16, Adams 9, Majewski 7, Sokołowski 7, Szymkiewicz 2, Jeszke 0, Zalewski 0, Witka 0.
PGE Turów: Kulig 18, Czyż 15, Collins 12, Chyliński 9, Wright 8, Karolak 5, Jaramaz 4, Zigeranović, Taylor 0, Gospodarek 0.