Energa Czarni Słupsk
Pierwsi na gdyńskim parkiecie w sobotę pojawią się koszykarze Energi Czarnych Słupsk i Rosy Radom. Słupszczanie jako jedyna ekipa z przyjezdnych drużyn nie nocowała w Trójmieście. Zaraz po zakończeniu spotkania z PGE Turowem Zgorzelec zespół Donaldasa Kairysa udał się w podróż do domu, tak aby w piątek trenować na własnych obiektach. W sobotę tuż przed spotkaniem zjawią się w Gdyni.
Zespół ze Słupska, nie ma co ukrywać, jest sprawcą największej niespodzianki na tym turnieju. Już w ćwierćfinale z kwitkiem odprawił PGE Turów Zgorzelec, obecnego mistrza kraju. Słupszczanie bez żadnych kompleksów podeszli do drużyny Miodraga Rajkovicia. - Przyjechaliśmy tutaj w jasnym celu. W ogóle nie baliśmy się PGE Turowa, ponieważ gramy naprawdę dobrze - mówił nam po meczu Karol Gruszecki, gracz Energi Czarnych.
Dla słupszczan była to już czwarta wygrana z rzędu. Skąd taka zwyżka formy? - Jesteśmy w bardzo dobrej formie. Pokazujemy, że drużyna rozumie się coraz lepiej na parkiecie. W każdym spotkaniu funkcjonują niemal wszyscy zawodnicy i to bardzo cieszy. Mam nadzieję, że nasza dobra seria będzie się utrzymywać - dodał Gruszecki.
Świetnie do zespołu zaadoptował się Drago Pasalić, który w starciu z PGE Turowem zdobył aż 24 punkty. W zespole zawodnik otrzymał ksywkę "Janosik", a jeszcze inni na niego mówią "Maldini". - Mam nadzieję, że będzie się prezentował tak samo do końca sezonu - podkreśla Jarosław Mokros.
Rosa Radom
Rosa Radom również bardzo pozytywnie zaprezentowała się w pierwszym spotkaniu podczas Pucharu Polski. Podopieczni Wojciecha Kamińskiego ograli gospodarzy - Asseco Gdynia. W czwartek najważniejszy był duet obwodowy: Mike Taylor-Danny Gibson rzucił aż 47 punktów, co stanowi ponad połowę punktów całej drużyny. Amerykanie trafili 15/26 z gry! - On wie, że został tutaj ściągnięty po to, aby wziąć odpowiedzialność na swoje barki w tych najważniejszych momentach. Chce słuchać, potrafi grać, umie się dogadać z innymi zawodnikami. Ma to przełożenie na wyniki - tak o nowym nabytku Rosy Radom wypowiada się popularny "Kamyk".
Od momentu przyjścia Mike'a Taylora - zespół Rosy Radom nie zaznał jeszcze smaku porażki. Amerykanin wystąpił w trzech spotkaniach ligowych, w których średnio dostarczał 18,7 punktu i 3,3 zbiórki. Podopieczni Wojciecha Kamińskiego pokonali na wyjeździe Anwil Włocławek, Polpharmę Starogard Gdański i u siebie PGE Turów Zgorzelec. Dobrą formę przypieczętowali w meczu z Asseco Gdynia i znów na pierwszym planie był Taylor, który zdobył 27 oczek (5/12 za dwa, 4/5 za trzy, 5/6 za jeden).
W sobotę Taylor czeka trudne zadanie, bo jego vis-a-vis będzie Jerel Blassingame, który świetnie czuje się w Gdynia Arena. Przez kilka lat z powodzeniem reprezentował barwy Asseco Prokomu.
- Myślę, że ciężko nawet zrobić skauting przed tym meczem, ponieważ prowadzi ich Jerel Blassingame, a przeciwko niemu ciężko ustawić obronę. Na pewno znajdziemy jednak jakiś sposób. Chcemy wygrać Puchar Polski - mówi na łamach plk.pl Uros Mirkovic.
Stelmet Zielona Góra
Po bardzo zaciętym spotkaniu Stelmet Zielona Góra awansował do półfinału Pucharu Polski. Ekipa z Winnego Grodu pokonała Śląsk Wrocław. Wrocławianie walczyli dzielnie z wicemistrzem Polski przez 45 minut, ostatecznie musieli uznać wyższość Stelmetu, który triumfował 74:71. O wygranej drużyny Filipovskiego zdecydowały detale.
- Cieszymy się z tego zwycięstwa. Nie straciliśmy wiary, mimo że w końcówce mecz nie układał się po naszej myśli. Śląsk bardzo twardo bronił, musieliśmy odpowiedzieć twardą grą - mówił po meczu Chanas.
Rywalem Stelmetu będzie AZS. W Zielonej Górze nie ukrywają faktu, że chcą wziąć rewanż za mecz, który odbył się 8 lutego w Koszalinie. Wówczas wicemistrzowie Polski rzutem na taśmę przegrali z Akademikami. Wówczas jednak zielonogórzanie sami wpędzili się w kłopoty, ponieważ w połowie czwartej kwarty prowadzili różnicą 14 punktów, ale determinacja i zaangażowanie AZS zrobiło swoje.
- Pamiętamy tamtą porażkę. Chcę wziąć rewanż na AZS - zaznacza Jure Lalić, który będzie miał coś do udowodnienia Ivanowi Radenoviciowi, z którym przegrał kilka pojedynków w Koszalinie.
AZS Koszalin
Ostatnią drużyną, która zameldowała się w półfinale jest koszaliński AZS. Akademicy pokonali Trefla Sopot. Akademicy trafili aż 12 trójek, a bohater meczu Qyntel Woods, który wywalczył 25 punktów.
Pierwsze minuty były prawdziwą kanonadą podopiecznych Igora Milicicia, którzy w premierowej kwarcie trafili aż sześć trójek i odskoczyli Treflowi na kilkanaście punktów przewagi. Z dalekiego dystansu trafiali Goran Vrbanc, Woods i Artur Mielczarek, dzięki czemu szybko zrobiło się 26:16. Kiedy na początku drugiej kwarty rozszalał się Ivan Radenović było nawet 33:18 dla koszalinian, którzy w tym fragmencie kompletnie zdominowali Trefla. Sopocianie zdołali jednak wrócić do gry, głównie za sprawą świetnej dyspozycji Pawła Leończyka, ale w samej końcówce zabrakło im sił, aby skutecznie rywalizować z Akademikami.
Po spotkaniu pojawiły się informacje o tym, że w koszalińskim obozie jest "mały szpital". Trener Milicić nie chciał jednak ujawnić, którzy zawodnicy mogą ewentualnie nie wystąpić w meczu ze Stelmetem. Na pewno w gotowości będzie Qyntel Woods, którego pojedynki z Quintonem Hosleyem będą ozdobą sobotniego półfinału. Warto również zwrócić uwagę na bardzo dobrą dyspozycję Ivana Radenovicia, który zaliczył double-double - 17 punktów i 14 zbiórek. Dzielnie wspierał zespół także Dante Swansona. Amerykanin zdobył w piątkowym meczu 11 punktów i miał trzy asysty.