Stelmet Zielona Góra
W obozie Stelmetu po zwycięstwie nad AZS Koszalin panują bardzo dobre nastroje. Koszykarze z Zielonej Góry w końcu zagrali równo przez całe 40 minut, nie notując żadnego przestoju w grze. Wygrana z Akademikami przyszła nadspodziewanie łatwo. - Graliśmy dobrze w obronie i ataku. Byliśmy skoncentrowani przez całe 40 minut. Teraz czeka nas regeneracja i finał z Rosą - skomentował Saso Filipovski, opiekun Stelmetu Zielona Góra.
[ad=rectangle]
W ekipie zielonogórskiej w sobotni wieczór przełamali się zarówno Przemysław Zamojski, Quinton Hosley jak i Aaron Cel, który był najskuteczniejszym zawodnikiem. Francuz z polskim paszportem zdobył 17 punktów, trafiając na świetnej - 70-procentowej skuteczności. W każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła zielonogórzanie byli lepsi od Rosy. Szczególnie imponująca była liczba asyst wicemistrzów Polski. Mieli ich aż 23 - najwięcej "kluczowych" podań zanotował Łukasz Koszarek (sześć). Warto zaznaczyć, że aż 11 zawodników punktowało w tym spotkaniu. Tylko Maciej Kucharek nie wpisał się w tę statystykę.
- Narzuciliśmy swój styl gry, na który AZS nie do końca umiał odpowiedzieć. Ograniczyliśmy poczynania Woodsa, Vrbanca. Nie daliśmy się im w ogóle rozkręcić. Na dodatek nasza gra wyglądała bardzo dobrze - podkreślił po meczu Przemysław Zamojski.
Finałowym rywalem Stelmetu będzie Rosa Radom. Obie ekipy zmierzyły się ze sobą 28 grudnia. Wówczas zielonogórzanie pewnie wygrali 73:59. Jednak od tamtego czasu w Rosie zaszły poważne zmiany. Kamila Łączyńskiego zastąpił Mike Taylor, który wprowadził do zespołu bardzo dużo energii. Czy Amerykanin pociągnie drużynę w finale? - Jesteśmy na niego przygotowani - zapewniają koszykarze Stelmetu.
Rosa Radom
- Po pokonaniu Asseco mówiłem, że awans do półfinału jest sukcesem, to teraz mogę powiedzieć, iż granie w finale Pucharu Polski to wielki sukces dla nas. Myślę, że w samym klubie, jak i w mieście będzie święto - tak konferencję prasową po meczu z Energą Czarnymi Słupsk rozpoczął Wojciech Kamiński, opiekun Rosy Radom.
Dla ekipy z Radomia awans do finału Pucharu Polski jest największym sukcesem w historii klubu. Drużyna w każdym kolejnym sezonie stawia krok do przodu. W poprzednich rozgrywkach radomianie zajęli czwarte miejsce, ulegając po bardzo wyrównanej rywalizacji w "małym finale" Treflowi Sopot.
Radomianie są ostatnio "w gazie". Wygrali 6 spotkań z rzędu, w tym 4 w zmaganiach ligowych. W minioną niedzielę efektownie pokonali mistrza Polski ze Zgorzelca i od tego triumfu morale w zespole jeszcze się podniosło. - Przyjechaliśmy do Gdyni pewni swoich umiejętności, wiedzieliśmy, że możemy tutaj coś ugrać - mówi Damian Jeszke, bohater Rosy Radom z sobotniego spotkania.
Zawodnik w sobotnim spotkaniu z Energą Czarnymi na parkiecie spędził 25 minut. Jeszke był świetny - celnie rzucał (12 punktów, 5/6 z gry), był aktywny na tablicach (7 zbiórek), a na dodatek dobrze bronił. Swój rewelacyjny występ przypieczętował celnym rzutem z dystansu, który doprowadził do dogrywki.
Radomianie muszą jednak wznieść się na szczyt swoich umiejętności, jeśli chcą wyjść zwycięsko z rywalizacji ze Stelmetem. Czy to im się uda?