Przed finałowym spotkaniem w roli faworyta stawiało się ekipę Stelmetu. Początkowo jednak nic nie wskazywało na triumf zielonogórzan, którzy po wyrównanej pierwszej kwarcie oddali inicjatywę radomianom. Rosa w drugiej kwarcie zdobyła aż 28 punktów i pod koniec tej części prowadziła nawet 43:34. - Początek nie szedł po naszej myśli, ale tak to już bywa w takich spotkaniach - mówił po meczu Adam Hrycaniuk, zawodnik Stelmetu, który w niedzielnym finale zdobył siedem punktów i miał dwie zbiórki.
[ad=rectangle]
Zielonogórzanie wyciągnęli jednak wnioski w przerwie i od początku trzeciej kwarty zaczęli grać zdecydowanie lepiej. Kluczowa okazała się obrona, dzięki której późniejsi zdobywcy pucharu wymusili aż osiem strat Rosy.
- Najważniejsze jest to, że umieliśmy dobrze zareagować. Zachowaliśmy zimną krew, poprawiliśmy obronę w drugiej połowie i to nas pociągnęło do sukcesu w tym meczu - dodał zawodnik, który uważa, że w finale spotkały się dwie najlepsze ekipy tego turnieju. Radomianie do finału pokonali Asseco Gdynia i Energę Czarnych Słupsk, z kolei Stelmet - Śląsk Wrocław i AZS Koszalin.
- Spotkały się dwie najlepsze drużyny tego turnieju i cieszymy, że udało się nam wyjść zwycięsko z tego pojedynku - ocenił "Bestia".
Po stronie Stelmetu najlepszymi strzelcami byli Przemysław Zamojski - autor 18 punktów. Tyle samo oczek uzbierał Russell Robinson. - Wszyscy zawodnicy świetnie spisali się w tym meczu. Każdy dołożył cegiełkę i dlatego zwycięstwo jedzie do Zielonej Góry. Radość w szatni jest ogromna - przyznał Hrycaniuk.
Tego Nam było trzeba po słabym początku sezonu....., jest moc, jest wiara..... i jest Saso :)))))