Słupszczanie odpadli na własną prośbę. "Szacunek dla trenera Kamińskiego"
Energa Czarni Słupsk byli o krok od finału Pucharu Polski, ale Rosa Radom niemal "wydarła" wygraną ekipie z Pomorza. - Boli nas ta porażka - mówią przedstawiciele klubu ze Słupska.
Radomianie w połowie trzeciej kwarty przegrywali czternastoma punktami i wydawało się, że podopieczni Donaldasa Kairysa awansują do wielkiego finału. Wówczas jednak słupszczanie się rozluźnili i ton wydarzeniom na parkiecie zaczęli nadawać koszykarze Rosy Radom.
- To był naprawdę trudny mecz dla naszej drużyny. Nie jest łatwo grać z takim zespołem jak Rosa Radom. Oni mają świetnych strzelców i wielką siłę rażenia w ofensywie. Oddają sporo rzutów i trzeba się sporo napracować. Przez 30 minut swoją robotę wykonywaliśmy bardzo dobrze i za ten okres jestem dumny ze swoich graczy - podkreśla Donaldas Kairys, opiekun Energi Czarnych Słupsk.
Radomianie ostatnią kwartę wygrali w stosunku 23:16, doprowadzając do remisu. W dodatkowym czasie podopieczni Wojciecha Kamińskiego nie dali żadnych szans słupszczanom.W ostatniej akcji w czasie regularnym rzutem na dogrywkę popisał się Damian Jeszke. Czy słupszczanie spodziewali się tego? - Mogliśmy faulować, a nawet powinniśmy. Wyszło by nam to na lepsze. Ale oni zagrali akcję, gdzie my nawet jak zrotowaliśmy w obronie, to nikogo nie było przy Jeszke, żeby go sfaulować. To była świetna akcja trenera Kamińskiego. Nie mieliśmy komunikacji. Chcieliśmy faulować, ale niestety nikogo nie było wystarczająco blisko - podkreśla Litwin.